Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74780

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w bloku, który jest poniemieckim zabytkiem (miał zostać zburzony po targach architektury w latach 20., ale jakoś to nie wyszło). Miasto ogłosiło przetarg w poszukiwaniu firmy, która ten blok wyremontuje. Wygrała rzecz jasna najtańsza, firma Piasecki z Oleśnicy.

Jeżeli kiedykolwiek natkniecie się na tą firmę (mało prawdopodobne, nie mają strony internetowej), uciekajcie od nich jak najdalej.

W czasie remontu odbyło się u nas tyle piekielności, że musiałabym napisać książkę, żeby je wszystkie opisać. Także ograniczę się tu do kilku najistotniejszych. Pominę już brak kultury względem mieszkańców i syf jaki po sobie zostawili.

1) Remont miał zacząć się na początku lata w czerwcu. Zaczął się w marcu... rok później.

2) Firma już 3 razy musiała do nas wracać i kłaść na nowo kafle na klatce schodowej, gdyż za każdym razem ich fuszerka oblewała egzamin po miesiącu.

3) Mieli wstawić dźwiękoszczelne okna. Takiego wała.

4) Nie rozumieli pojęcia "umawianie się na konkretny dzień i konkretną godzinę". Właścicielką naszego mieszkania jest nasza dobra koleżanka, która mieszka obok. Kilkakrotnie umawiała się z nimi na wymianę okien u nas, u niej i w jeszcze innych mieszkaniu, które posiada. I specjalnie brała wolne w pracy, bo mieli przychodzić rano. NIGDY się nie zjawiali o wyznaczonej porze, a prawdziwym cudem było, jeśli zjawiali się umówionego dnia. Zwykle jeśli wymiana miała mieć miejsce w piątek to potrafili przyjechać... w niedzielę. I nie rozumieli, czemu nikt ich wpuścić nie chce.

5) Wymontowali nam suszarkę z balkonu. Oni nie wiedzą co się z nią stało.

6) Zdarzyło im się połamać drzwi jednego z mieszkań w.w. właścicielki. Dali jej wybór - albo naprawiamy, albo wstawiamy nowe. Zdecydowała się na drugą opcję. Mimo to, CZTERY razy próbowali jej wcisnąć stare drzwi, "bo nie wiedzieli, że miały być nowe". Za piątym razem właścicielka się poddała. Nie dziwie jej się.

7) Nawet nie próbowali udawać, że nie piją w pracy. Na rusztowaniu codziennie zostawiali kilka butelek po czystej. Miałyśmy na nie piękny widok z okna.

8) Własność prywatna - kolejne pojęcie, którego nie rozumieli. Kiedy już udało się doprowadzić do wymiany okien w naszym mieszkaniu, poczuli się jak u siebie. Na papierowych kartkach wiszących na ścianie (z rożnych powodów je wieszamy), namalowali typowe, polskie kutasy. Do tego bawili się świetnie, brzdękając na mojej gitarze (nie było mnie w domu) i bawiliby się dalej, gdyby moja współlokatorka ich nie ochrzaniła.

Częściowo mam nadzieję, że wrócą, przynajmniej do naszego mieszkanka, gdyż po ich wizycie na ścianie zawisła nowa karteczka. A w zasadzie kartka A4, z dużym, wyraźnym sformułowaniem "PIASECKI TO CH*J" (a pod spodem dwu centymetrowy odcinek z dopiskiem "taki malutki").

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 214 (232)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…