Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74977

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z grupką znajomych zaszaleliśmy i kupiliśmy bilety do Budapesztu, żeby odpocząć, pozwiedzać, liznąć kultury bratanków. Niestety nie udało nam się załatwić mieszkania na całe 7 nocy, musieliśmy rozbić to na 5-2.

Pierwsze noce były w naprawdę świetnym miejscu (i umiejscowienie, i warunki). Z drugim zaczął się cyrk.

Poniedziałek rano, pakujemy się, sprzątamy, przeprowadzka do nowego miejsca. Sprawdzamy na stronie do rezerwacji pokoi adres i lecimy. Deszcz, trudno, niedaleko, damy radę. Docieramy, pukamy, dzwonimy, szukamy. Nic. Wreszcie jegomość host odbiera telefon, po czym przekazuje nam mocno łamaną angielszczyzną, że mamy iść do biura, około 1km dalej. Deszcz leje, zimno i niemiło (zwłaszcza po kilku naprawdę gorących dniach temperatura poniżej 20 stopni mogła dać się we znaki), ale co zrobić. W drogę.

Docieramy. Rzucam w eter, co zrobię temu człowiekowi, jak wróci. Krótko po 11. Czekamy. Dzwonimy. Nic. Aż nagle - odebrał z innego numeru. Będzie koło 14:30 na nas czekał. Ale co, ale jak, na stronie była 11:00 jak byk. Ok, on dzierży klucze, możemy poczekać, braliśmy pod uwagę przełożenie części zwiedzania na kolejny dzień.
O 14:30 pod kamienicą spotykamy dwie Niemki. Zaniepokojeni nieobecnością hosta, otwieramy stronę z recenzjami m.in. hoteli. Co komentarz, to klnę coraz bardziej (gwoli ścisłości - na stronie do "bookowania" recenzje były naprawdę dobre, cena kusząca, nasz błąd, że nie pogrzebaliśmy głębiej).
Dzwonimy. Dowiadujemy się, że on na nas czeka, a nas tu nie ma. Niemki słyszą przez swój telefon wersję, że host będzie za 10 minut. Bogu dzięki, że już nie padało.

Dochodzi 15:20. Przybył Jegomość. Żadnego przepraszam/pocałujcie mnie gdzieś. Zwykłe "come, come". No to come. Klucze są tu, kod do bramy taki, miłego pobytu. Niemki opisują swój pokój. Bród, smród i ubóstwo, czyli zgadza się z recenzjami, które mówiły też o strachu przed kradzieżą rzeczy z pokojów, obrzydzeniu na widok pościeli i w efekcie spaniu na ubraniach.
Koniec końców musieliśmy zrezygnować, przenieśliśmy bilet wyjazdu z Węgier o dwa dni wcześniej i wróciliśmy do Polski.

Buda-Peszt

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (185)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…