Fabryka, w której pracowałem w Anglii.
Pracownicy zatrudniani przez agencję lub bezpośrednio. Szansę na zatrudnienie bezpośrednio daje staż pracy lub wejście w tyłek (dosłownie, o czym za chwilę) odpowiednim osobom.
Pracownicy to kilkoro Anglików i potężna wschodnioeuropejska mieszanka. Od kilku lat pracowała tam Ormianka, przez agencję. Kobieta pracowała ciężko, sumiennie i uczciwie. Nadszedł dzień, w którym fabryka zrezygnowała z większości pracowników agencyjnych. Ormianka zaczęła prosić, a potem wręcz błagać dyrektora, by zatrudnił ją bezpośrednio, ponieważ pracuje tu już kilka lat, pracuje bardzo dobrze, a ma na utrzymaniu dzieci, musi płacić za mieszkanie i ogólnie będzie niewesoło jak straci pracę. Dyrektor prychnął, fuknął, obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem, warknął "NIE!", odwrócił się i poszedł.
Dyrektor, 50-kilkuletni Anglik, odmówił zatrudnienia kobiecie, która od kilku lat wykonywała dla niego brudną, śmierdzącą i ciężką robotę na śmieciowej umowie za marne pieniądze, ale nie było dla niego problemem zatrudnić swojego chłopaka (młodszego o ponad dwie i pół dekady Litwina) na swojego zastępcę, którego praca polegała na chodzeniu za nim krok w krok, oraz jego brata, kuzyna i dziewczyny brata na kontrolerów jakości, których praca polegała na chodzeniu po zakładzie, patrzeniu i kiwaniu głowami.
Rzygać mi się zachciało.
Pracownicy zatrudniani przez agencję lub bezpośrednio. Szansę na zatrudnienie bezpośrednio daje staż pracy lub wejście w tyłek (dosłownie, o czym za chwilę) odpowiednim osobom.
Pracownicy to kilkoro Anglików i potężna wschodnioeuropejska mieszanka. Od kilku lat pracowała tam Ormianka, przez agencję. Kobieta pracowała ciężko, sumiennie i uczciwie. Nadszedł dzień, w którym fabryka zrezygnowała z większości pracowników agencyjnych. Ormianka zaczęła prosić, a potem wręcz błagać dyrektora, by zatrudnił ją bezpośrednio, ponieważ pracuje tu już kilka lat, pracuje bardzo dobrze, a ma na utrzymaniu dzieci, musi płacić za mieszkanie i ogólnie będzie niewesoło jak straci pracę. Dyrektor prychnął, fuknął, obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem, warknął "NIE!", odwrócił się i poszedł.
Dyrektor, 50-kilkuletni Anglik, odmówił zatrudnienia kobiecie, która od kilku lat wykonywała dla niego brudną, śmierdzącą i ciężką robotę na śmieciowej umowie za marne pieniądze, ale nie było dla niego problemem zatrudnić swojego chłopaka (młodszego o ponad dwie i pół dekady Litwina) na swojego zastępcę, którego praca polegała na chodzeniu za nim krok w krok, oraz jego brata, kuzyna i dziewczyny brata na kontrolerów jakości, których praca polegała na chodzeniu po zakładzie, patrzeniu i kiwaniu głowami.
Rzygać mi się zachciało.
praca kolesie
Ocena:
183
(247)
Komentarze