Podczas przeglądania poczekalni mignęła mi historia o teściowej, w związku z czym moja pamięć podpowiedziała mi, że ja też mam taką prawie-piekielnicę w rodzinie.
Prawie, bo my z ukochanym jeszcze nie małżeństwo.
W każdym razie - mama mojego lubego jest kobietą kochaną i wspaniałą, ale przy tym bardzo absorbującą. W zasadzie ciężko powiedzieć, że z nią rozmawiam. Powiedziałabym raczej, że ona do mnie mówi. A ja grzecznie słucham, uśmiecham się i potakuję głową. Poza tym jest dość głośna, "luźna" i troszkę... nieobyta. Wiadomo - urodziła się w czasach, kiedy jeśli chciało się do kogoś przyjść, to po prostu się przychodziło. Istnienia telefonów nie przyswaja za bardzo do dzisiaj i właśnie z tą jej cechą wiąże się jedna piekielna sytuacja.
Mama lubego mieszka bardzo blisko nas. Także wpadamy do siebie na obiadki, kawki i tak dalej. My zawsze ją o naszej wizycie uprzedzamy, ona niekoniecznie.
Siedzę sobie więc pewnego dnia sama w domu (mieszkanie w bloku). A konkretniej - siedzę na sedesie i się skupiam. Słyszę pukanie do drzwi, a że jestem "w trakcie", to nie wstaję. Kolejne pukanie. Walenie w drzwi, jakieś niezidentyfikowane odgłosy.
Tak szczerze to się przestraszyłam - mamy sąsiada alkoholika i awanturnika, który czasami zapomina gdzie mieszka, więc usilnie starałam się przypomnieć sobie czy zamknęłam drzwi i modliłam aby tak właśnie było.
Otóż nie zamknęłam.
Moja przyszła teściowa wparowała do naszego mieszkania, następnie do naszej łazienki (wejście zaraz z malutkiego przedpokoju) i zastała mnie w pozycji "na Małysza", kiedy nie wiedziałam czy mam się podcierać, spuszczać wodę, szukać odświeżacza czy uciekać.
Usłyszałam: - Kochanie, czemu nie otwierasz, skoro jesteś w domu?
Urwał nać.
Prawie, bo my z ukochanym jeszcze nie małżeństwo.
W każdym razie - mama mojego lubego jest kobietą kochaną i wspaniałą, ale przy tym bardzo absorbującą. W zasadzie ciężko powiedzieć, że z nią rozmawiam. Powiedziałabym raczej, że ona do mnie mówi. A ja grzecznie słucham, uśmiecham się i potakuję głową. Poza tym jest dość głośna, "luźna" i troszkę... nieobyta. Wiadomo - urodziła się w czasach, kiedy jeśli chciało się do kogoś przyjść, to po prostu się przychodziło. Istnienia telefonów nie przyswaja za bardzo do dzisiaj i właśnie z tą jej cechą wiąże się jedna piekielna sytuacja.
Mama lubego mieszka bardzo blisko nas. Także wpadamy do siebie na obiadki, kawki i tak dalej. My zawsze ją o naszej wizycie uprzedzamy, ona niekoniecznie.
Siedzę sobie więc pewnego dnia sama w domu (mieszkanie w bloku). A konkretniej - siedzę na sedesie i się skupiam. Słyszę pukanie do drzwi, a że jestem "w trakcie", to nie wstaję. Kolejne pukanie. Walenie w drzwi, jakieś niezidentyfikowane odgłosy.
Tak szczerze to się przestraszyłam - mamy sąsiada alkoholika i awanturnika, który czasami zapomina gdzie mieszka, więc usilnie starałam się przypomnieć sobie czy zamknęłam drzwi i modliłam aby tak właśnie było.
Otóż nie zamknęłam.
Moja przyszła teściowa wparowała do naszego mieszkania, następnie do naszej łazienki (wejście zaraz z malutkiego przedpokoju) i zastała mnie w pozycji "na Małysza", kiedy nie wiedziałam czy mam się podcierać, spuszczać wodę, szukać odświeżacza czy uciekać.
Usłyszałam: - Kochanie, czemu nie otwierasz, skoro jesteś w domu?
Urwał nać.
Ocena:
348
(372)
Komentarze