Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#75471

przez ~gizi ·
| było | Do ulubionych
Wybrałam się pewnego razu z ekipą w Bieszczady. Dojazd ciężki, bo to wiocha jeszcze za Komańczą. My z Katowic, więc plan dojazdu konkretny. Niepełnoletnich wsadziliśmy w samochód z kumplem, żeby nie tłukli się z nami po nocy po dworcach, a my w dwójkę ze znajomym wsiedliśmy w pociąg. Znajomy o umówionej godzinie miał nas odebrać z Sanoka.
Kilka dni wcześniej przyszłam do pani z okienka obsługującej kasy Intercity z prośbą o bilet na taki i taki pociąg. Trasa była z Katowic do Sanoka z przesiadką w Krakowie Płaszowie. Dopytuję się Pani czy 40 minut to akurat na przesiadkę, czy na pewno, ale na sto procent? Wyrobimy się? Pani potwierdza kilkakrotnie. Było to dla mnie ważne, bo przesiadka była o 2 w nocy.
W dniu wyjazdu stawiamy się na dworcu w Katowicach. Pociąg opóźniony 20 minut. Zgrzytam zębami, ale no nic, 20 minut to nie tragedia, mamy jeszcze kolejne 20, poza tym zgłoszę to do kierownika pociągu.
Zaraz po tym jak wsiedliśmy podreptałam przez prawie cały pociąg (wykupione miejscówki) do kierownika pociągu. Wytłumaczyłam, o co chodzi, kierownik obejrzał bilety, pokiwał głową. Zapytał, że czemu taka dziwna przesiadka, skoro o wiele wygodniej w Tarnowie, bo większy dworzec, pociągi dłużej stoją. Tłumaczę, że nie wiem, pani mi tak w okienku wydrukowała.
Pan kierownik obiecał zadzwonić i że pociąg zaczeka.
Pociąg spóźnił się kolejne dwadzieścia-parę minut. Skutkiem czego wysiedliśmy (wyskoczyliśmy) z pociągu. Po drugiej stronie peronu stał inny, więc doskakujemy do konduktorów pytamy czy to ten i ten. Cała grupka patrzy na nas dziwnie, ogląda bilety i po chwili jeden odważny rzuca to hasło, którego mogliście się spodziewać od początku.
"A to pojechał przed chwilą"

No szlag mnie jasny trafił. Wkurzeni wracamy do naszego pociągu, pytamy konduktora o której ma planowany odjazd (jechał do Rzeszowa, więc to przynajmniej dobry kierunek). Konduktor wydarł się na nas, że on nie ma pojęcia czy w ogóle odjedzie, bo ktoś miał przepiąć wagony, nie przepiął, hurr durr, idźcie do kasy zgłosić bla bla bla.
Wkurzeni idziemy. Przechodzimy przejściem nadziemnym do kasy. Sprawdzamy połączenia. Do dupy. Jest 3 nad ranem, a następny do Sanoka jest o 15. Do Rzeszowa o 6. Beznadziejny dojazd do Krakowa Głównego, zero autobusów w Bieszczady. Kasa oczywiście zamknięta. (otwarta od 5). Wracamy do naszego pociągu pogodzeni z faktem, że trzeba będzie jechać przez Rzeszów.
Nasz stary pociąg własnie odjechał. Peron pusty.

Z braku innych opcji wracamy na dworzec, podłączamy telefony do ładowania i szukamy do 6 rano informacji o tym jak dojechać w Bieszczady. Wkurzeni jak nie wiem, bo zamiast na 8mą być na miejscu, będziemy niewiadomokiedy. A tam czekali na nas znajomi i robota (taka wymiana - my sprzątamy, w zamian mamy wolne popołudnia i darmowe spanie).

Reklamacja w PKP się wlekła, zwrócili nam tylko za "niewykorzystany bilet". Koniec końców dojechaliśmy na miejsce koło 15, przesiadając się w Rzeszowie na busa. Jeszcze jakiś przemiły pan policjant okrzyczał nas za palenie fajek przed Żabką. A kawa na dworcu w Rzeszowie była okropna.

pkp

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 29 (123)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…