Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#75549

przez ~Kam1111 ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio był ostateczny termin składania wstępnych podań maturalnych. Akurat należę do szczęśliwców, którzy w 2017 podejmą test dojrzałości. A piekielna okazała się moja szkoła.
Z tego co się dowiedziałam od znajomych z innych szkół, w większości procedura wypełnienia kart wyglądał prosto:
- Nauczyciel przynosił podania na godzinę wychowawczą
- Nauczyciel mówił uczniom co gdzie mają zaznaczyć i co gdzie wpisać.
- Uczniowie oddawali to nauczycielowi, a on zanosił to do sekretariatu.
Miło, szybko i przyjemnie, bez problemów, bez komplikacji. A jak to wyglądało u mnie?
Na początku dostaliśmy informację na librusie - jakby ktoś się nie orientował, jest to taka strona internetowa, gdzie można sprawdzić swoje oceny, obecności, zastępstwa, a też czasami dostać jakieś ważne informacje od nauczycieli. Było tam napisane, że należy wypełnić deklaracje maturalne, skąd je pobrać, jaki jest kod szkoły, a potem, że powinno się wysłać jedną kopię na podany e-mail, a drugą wydrukować i przynieść do sekretariatu. Niby nie brzmi jakoś skomplikowanie. A jednak...
1) Należało wedle instrukcji wejść na podaną stronę, skąd ściągnąć trzeba było podany plik. Nie powiedzieli jednak, że plik trzeba ściągnąć w jakiś konkretny sposób(nie mam pojęcia jaki - ja miałam farta i mi się udało) żeby dało się normalnie zapisywać. W innym wypadku, albo zmiany w ogóle się nie zapiszą, albo niektóre rzeczy zapiszą się jakimiś dziwnymi znaczkami. A potem kombinuj jak to naprawić.
2) NIKT nie powiedział nam jak mamy to wypełnić. Ja wiem, że wypełniały to osoby w większości pełnoletnie, ale kiedy w przedmiotach obowiązkowych mam rubrykę, a w niej do wyboru język niemiecki, ukraiński, albo białorusiński, to mogłam poczuć się lekko skonsternowana.
3) Rzecz przez którą ja musiałam drukować i wysyłać deklarację jeszcze raz, ale powiązana z punktem drugim. Gdy zaznaczało się przedmioty dodatkowe, była tam kolumna ,,wypowiedź ustna", a tam do wyboru: "-----", "nie przystępuję", "dwujęzyczna", "bez określania poziomu". Akurat ja piszę rozszerzenie z języków, z których mam odpowiedź ustną, więc zaznaczyłam, że bez określania poziomu, jak chyba z 10 osób w mojej klasie. Jak dowiedzieliśmy się, że było źle? W ostateczny dzień oddawania deklaracji, po południu napisała do nas przewodnicząca, że tam jest źle, mamy wracać do szkoły i to poprawiać. Pomijając fakt, że nie mam w domu drukarki i zawszę proszę kogoś z rodziny, żeby wydrukował mi coś w pracy, to nie miałam za bardzo ochoty spędzić kolejnych dwóch godzin w autobusie, bo wcześniej nikt nie sprawdził, czy jest to dobrze. Ostatecznie można było to donieść na poniedziałek, jak zrobiłam.
4) Deklaracje muszą być wydrukowane dwustronnie. Nikogo nie obchodzi, że nie umiesz, że nikt cię nie uprzedził, że przecież zszyłeś zszywaczem i jest ok. Drukuj sobie jeszcze raz, szkoły to nie obchodzi.
5) Nie wiem czy to problem z samym folderem, ale nawet jeżeli zapisywały się postępy, nawet jeżeli miałeś polskie znaki, nawet jeżeli jakimś cudem pesel nie zmniejszał ci się do czcionki: ,,1" to deklaracja mogła uznać, że w sumie to jest nudna i coś sobie zmieni. Ja odnosząc już deklarację dowiedziałam się, że w przedmiotach obowiązkowych mam zaznaczone, że przystępuję do matury z języka ukraińskiego. I co? Ostatni dzień na oddawanie deklaracji, rodzinka mi niet nie druknie, nawet jeżeli będą chcieli się z tym bawić, to raczej mi to nie dowiozą, a babka wychodzi za godzinę. Na szczęście udało mi się urwać z wfu i całą kolejną godzinę walczyłam, żeby to poprawić. I tu wielki ukłon w stronę pani bibliotekarki, która stała nade mną, pomagała mi i drukowała mi to chyba ze 3 razy, nim w końcu wszystko było dobrze, bo te ustawienia za nic nie chciały się zmienić. Mogłabym uznać, że to ja jestem niedorozwinięta i tylko ja sobie nie radzę, ale gdy niemal ze łzami w oczach dziękowałam pani, że ratuje mi życie, ta z uśmiechem stwierdziła, że ,,nie tylko mi". Prawdopodobnie blisko połowa szkoły nie radziła sobie z oddaniem tych deklaracji. A można było załatwić to tak prosto...
A na koniec wisienka na torcie - Był czwartek, już po ostatecznym oddaniu deklaracji. Poszłam do biblioteki, a tam siedziała dziewczyna na komputerze, obok niej jakiś gość i razem starali się wymyślić, co zrobić, żeby usunąć te cholerne chińskie znaczki.
Co ciekawe, nawet nauczyciele, z którymi rozmawiałam twierdzili, że nawet oni to uważają za bezsensowne

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (25)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…