Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#7579

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracuję na ochronie*.
Opisywane wydarzenie miało miejsce w czasie bożonarodzeniowej kampanii promocyjnej. Do wielkiego namiotu z ustawionymi w środku makietami stert prezentów wpuszczaliśmy po jednym dziecku, które lawirując miedzy kolorowymi paczkami, jak w labiryncie, miało w końcu trafiać przed obliczę "św. Mikołaja" - tamtego dnia był to pan Miecio (imię zmienione). Specyfika dekoracji sprawiała, że spod wejścia, gdzie stałem z kolegą, widać było tylko czubek czapki "świętego".
Tamtego dnia, gdy już zajęliśmy stanowiska, a pod namiotem ustawiła się kolejka przedszkolaków, mam z mniejszymi dziećmi i, o dziwo, nastoletnich dziewczyn, zajrzałem do namiotu i widząc czapkę unosząca się na tle oparcia uznałem, że o Miecio jest gotów do pracy.
Wpuściliśmy pierwszego przedszkolaka, który uparł się, że wejdzie bez mamy. Po dosłownie dwóch minutach ze środka namiotu usłyszeliśmy krzyk przerażenia, ale zanim zdążyliśmy sprawdzić co się stało, chłopaczek wystrzelił ze środka z prędkością pocisku wystrzelonego z muszkietu i skrył się za mamą. Pamiętam, że krzyczał, że "Mikołaj nie żyje!" i strasznie płakał.
Wpadłem do namiotu mając najgorsze obawy, przebiegłem cały labirynt prezentów i w końcu znalazłem Miecia, leżącego u stóp "tronu Mikołaja". Był pijany w sztok, za tronem znalazłem prawie pustą 0,7 "Niagary".
Po godzinie namiot znów został otwarty, a Mikołaja odgrywał już inny pracownik.

Ochrona | *Wyjaśnienie fenomenu 'na ochronie' znajdziecie w komentarzach pod: http://piekielni.pl/7448#comments

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 434 (690)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…