Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#75911

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O mojej sąsiadce można pisać książki. Kilka historyjek z nią w roli głównej usłyszałam również od innych osób. Opowiem o jednej, która mi się przydarzyła.

Mieszkamy z mężem, no, nie czarujmy się, na wsi. Wiocha, że psy to już ze szczekania dupskami zrezygnowały. Ale mają tu osiedle wojskowe, więc nie mieliśmy nic do powiedzenia na lokalizację mieszkania jakie nam przydzielono. Mamy tu sąsiadkę, nazwijmy ją pani Czerwiec. Wiek +- 60 lat.

Wracamy z mężem z zakupów z miejscowości oddalonej około 20 km od naszej pipidówy. Jako że zakupy zrobione na minimum tydzień, to z mężem w łapki reklamówki z zakupami i naginamy na 4 piętro. Zdążyliśmy wejść, zdobycze zostawić w kuchni i.. dzwonek do drzwi. Otwieram, a tam pani Czerwiec, już otwieram usta, już biorę wdech, na usta ciśnie mi się grzeczne "dzień dobry", lecz nim do tego doszło, sąsiadeczka mnie ubiegła. Zaczyna się na mnie drzeć jak stare prześcieradło, że mamy wyciszyć muzykę, bo od tych basów to jej talerze w szafkach dzwonią. Że ona na policję zadzwoni o zakłócenie porządku, że my szczeniaki nic, tylko bum bum muzyką ludziom żyć nie dajemy! (Może nie słowo w słowo, ale ogólny zarys jej wypowiedzi przedstawiłam).

Ja w szoku, za mną mąż stoi zdziwiony o co czupiradłu chodzi. W końcu odzyskałam dar mowy i tłumaczę kobiecie, że my dopiero do domu wróciliśmy, w końcu widać, że jeszcze kurtki na grzbietach mamy i niech szuka winnych gdzie indziej. Zapowietrzyła się, zastanowiła (ja czekam na ciąg dalszy), w końcu zaczyna schodzić po schodach i rzuca przez ramię "i tak ściszcie tę muzykę!".

No "rence opadywują".

sąsiadka

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 267 (299)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…