Historia jakich wiele, o braku szacunku do pracy drugiego człowieka.
Pracuję w gastronomii. Po 10 godzinach ciężkiej pracy (duży ruch, bo to była niedziela) poszłam zamknąć i posprzątać część restauracji. Zastawiłam fotelami i krzesłami część przeznaczoną do wysprzątania, do użytkowania dla gości pozostało jakieś 60% całej restauracji.
Zmyłam stoliki, odkurzyłam podłogi, zajęłam się myciem owej. Tutaj zauważyłam, że fotele z jednej strony zostały przesunięte oraz pan koło pięćdziesiątki siadł sobie z herbatą przy czystym (jak wszystkie inne w otwartej części) stoliku. Dodam tylko, że pan zadbany, nie żaden menel czy bezdomny. Podeszłam i grzecznie, z uśmiechem i spokojnie (po co od razu ryja strzępić, nie?) wytłumaczyłam, że proszę o zmianę stolika, bo to już część zamknięta i proszę o wyrozumiałość, przeprosiłam go za problem jakieś 7 razy.
Odpowiedź?
- ALE JA TU ZAWSZE SIEDZĘ.
- Rozumiem proszę pana, ale niestety o tej porze ta część jest już zamknięta i posprzątana, nadal pana proszę o zmianę miejsca.
- ZAWSZE MI POZWALALI. (Tak, CapsLock jest konieczny).
Skapitulowałam. Człowiek po takiej zmianie już zwyczajnie nie ma siły ani ochoty się z takim ewenementem użerać. Przeprosiłam i powiedziałam, żeby sobie siedział.
- NO CO ZA PROBLEM, JEDEN STOLIK W TĄ CZY TAMTĄ?!
- Żaden, proszę siedzieć. (Tym razem bez uśmiechu, bo wyglądałabym jak Joker).
- JEZU CO ZA LUDZIE. PANI NIE MA ZA GROSZ EMPATII!
Tsaaa... Pan ma za to niezmierzoną ilość szacunku do pracy wykonywanej przez drugiego człowieka. Teraz pan się już wycwanił i przynosi własną herbatkę, tylko o wrzątek w kubeczku prosi. Można? Można. Tylko po co?
Pracuję w gastronomii. Po 10 godzinach ciężkiej pracy (duży ruch, bo to była niedziela) poszłam zamknąć i posprzątać część restauracji. Zastawiłam fotelami i krzesłami część przeznaczoną do wysprzątania, do użytkowania dla gości pozostało jakieś 60% całej restauracji.
Zmyłam stoliki, odkurzyłam podłogi, zajęłam się myciem owej. Tutaj zauważyłam, że fotele z jednej strony zostały przesunięte oraz pan koło pięćdziesiątki siadł sobie z herbatą przy czystym (jak wszystkie inne w otwartej części) stoliku. Dodam tylko, że pan zadbany, nie żaden menel czy bezdomny. Podeszłam i grzecznie, z uśmiechem i spokojnie (po co od razu ryja strzępić, nie?) wytłumaczyłam, że proszę o zmianę stolika, bo to już część zamknięta i proszę o wyrozumiałość, przeprosiłam go za problem jakieś 7 razy.
Odpowiedź?
- ALE JA TU ZAWSZE SIEDZĘ.
- Rozumiem proszę pana, ale niestety o tej porze ta część jest już zamknięta i posprzątana, nadal pana proszę o zmianę miejsca.
- ZAWSZE MI POZWALALI. (Tak, CapsLock jest konieczny).
Skapitulowałam. Człowiek po takiej zmianie już zwyczajnie nie ma siły ani ochoty się z takim ewenementem użerać. Przeprosiłam i powiedziałam, żeby sobie siedział.
- NO CO ZA PROBLEM, JEDEN STOLIK W TĄ CZY TAMTĄ?!
- Żaden, proszę siedzieć. (Tym razem bez uśmiechu, bo wyglądałabym jak Joker).
- JEZU CO ZA LUDZIE. PANI NIE MA ZA GROSZ EMPATII!
Tsaaa... Pan ma za to niezmierzoną ilość szacunku do pracy wykonywanej przez drugiego człowieka. Teraz pan się już wycwanił i przynosi własną herbatkę, tylko o wrzątek w kubeczku prosi. Można? Można. Tylko po co?
gastronomia
Ocena:
163
(219)
Komentarze