Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76199

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może nie piekielne, ale wkurzające.

Miesiąc temu przeprowadziliśmy się. Mieszkanie wynajmujemy. Mamy psa, średniej wielkości kundel. A teraz historia właściwa.

Kilka dni po wprowadzeniu się wychodziłem z psem na spacer. Właśnie zamknąłem drzwi. W tym momencie usłyszałem starszą panią, która szła z yorkiem.
Pani: Ale z pieskiem proszę do domu.
Ja: <zdziwienie>
Pani: No ja chcę przejść.

Okazało się, że mieszka na tym samym piętrze i korytarzu.
Przesunąłem się tak, że bezpiecznie mogła przejść.
Pani: Że też Jola (właścicielka) wynajęła mieszkanie komuś z psem. A o której wychodzicie (sic!) na spacer?
Ja: Różnie, zależy od pracy. (mam różne godziny)
Pani: Ale ja muszę wiedzieć. (i poszła)
Kilka dni później podobną rozmowę o godzinach spacerów z psem odbyła z moją partnerką. Odpowiedź partnerki była taka sama. Zależy od godzin pracy.

Było kilka mniejszych spięć w międzyczasie. Ale dziś się wkurzyłem.
Przed pracą wyprowadziłem psa na spacer, wracam, a po drugiej stronie drzwi od klatki stoi pani z yorkiem (szyba do połowy przeszklona, jak to w wielu blokach bywa). Pokazuje mi ręką, że mam odejść, no to ja do niej, że spieszę się do pracy, na co usłyszałem:
MNIE TO NIC NIE OBCHODZI! i czeka.
To ja za klucze, klamka i otwieram drzwi, psa do nogi i pani z yorkiem ma mnóstwo miejsca, żeby spokojnie sobie przejść.
No i chyba okazało się czemu tak nie lubi mojego psa. Jej pupilek zaczął się rzucać, szczekać tak, że nie mogła go opanować. Musiała go podnieść jak na szubienicy. Tymczasem mój nawet nie warknął.

Nie wiem, czy piekielne, ale mnie wkurzyło. Zwłaszcza że to pierwszy w moim życiu "konflikt" sąsiedzki, a jestem po trzydziestce.

#starszapani

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 250 (286)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…