Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#7620

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracuję na ochronie*.
Tamtego dnia miałem jednorazową fuchę w sklepie muzycznym. Czasami sklepy zatrudniają nas na czas dużych dostaw lub "eventów". Tamtego dnia chodziło właśnie o dostawę.
W związku z faktem, że miałem być tylko chwilowym wzmocnieniem obsady sklepu, nie ubierałem swojego munduru, a tylko kamizelkę pracowniczą z etykietką "Ochrona". Zapewne to było przyczyną niezręczności która stałą się moim udziałem.
Mianowicie, podeszła do mnie starsza wiekiem pani, bardzo zadbana i uśmiechnięta. Tym na co zwróciłem uwagę, był jej czysty, lwowski akcent.
- Przepraszam, szukam wibratorów dla wnuczki. Kiedyś tu były, ale wszystko jest poprzestawiane i nie mogę znaleźć. - powiedziała najwyraźniej oczekując wskazania drogi. Mnie to stwierdzenie nie tyle zamurowało, co zabetonowało i wrzuciło do Odry.
- Wie pani... to raczej nie w tym sklepie... - odpowiedziałem niepewnie dosłownie modląc się, by mi się to śniło.
- Pan jest tu nowy jak widzę, proszę się nie martwić, z czasem się pan lepiej zorientuję. - powiedziała z pokrzepiającym uśmiechem i ruszyła przed siebie.
Po kilku minutach znów do mnie podeszła, trzymając coś w ręku.
- Proszę popatrzeć, to są wibratory. - powiedziała pokazując mi... struny do gitary. - Wnuczka mówi, że macie najlepsze w mieście.
Dopiero potem, gdy udało mi się zapytać o ten dziw nad dziwy kolegę z obsługi, dowiedziałem się, że to stała klientka, która używa technicznego nazewnictwa stosowanego kiedyś przez elity. Po prostu dla niej "struny" to "wibratory", co jest ponoć zrozumiale dla każdego pół profesjonalisty.

Ochrona | *Wyjaśnienie fenomenu "na ochronie" znajdziecie w komentarzach pod: http://piekielni.pl/7448#comments

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 505 (697)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…