To, o czym napiszę, skojarzyło mi się z historią o podziale ról między płciami. Tylko będzie z trochę innej beczki.
Od dzieciaka miałam przydomek "piromanka". Ogień mnie po prostu fascynuje. Tym bardziej się cieszyłam, gdy zaczęłam pracować przy "bombach" :)
Pracuję w branży od lat. Wszystko, co sprzedaję, testowałam własnoręcznie. Ale nie, nie jestem takim hardkorem, by robić własne sztuki, by podkładać petardy pod garnki/psie miski/radiowozy, by oblepiać je gipsem, czy robić bomby z gaśnicy. Nigdy nie miałam wypadku przy zabawie fajerwerkami, wiem dokładnie jak czego używać i tą wiedzą chętnie dzielę się z klientami. Jestem dobrym doradcą, ludzie nie narzekają.
Mój Ukochany dołączył do branży później, z początku był moim pomocnikiem technicznym, przez co miał jeszcze wtedy znacznie mniejszą wiedzę, niż ja.
Opiszę Wam historię, która zdarzyła się w pewną Wigilię. Swoją drogą jest to czas, gdy trafia się najwięcej chamów. Magia Świąt?
W roli głównej Ja, Kochany i Starszy Pan.
Chodziłam sobie w pobliżu stoiska (by nie przymarznąć do podłoża ;) ), Kochany był na posterunku. Wtem podszedł Starszy Pan. Byłam blisko, więc zaczynam obsługę.
- Dzień dobry! W czym mogę panu pomóc?
Facet ni na mnie nie spojrzał.
- Czy ma PAN petardy na lont?
- Mamy kilka rodza...
- OJ ZAMKNIJ SIĘ KOBIETO!
Kochany odwrócił się w jego stronę i wycedził przez zęby
- Grzeczniej.
- To po co się odzywa, jak jej nikt o zdanie nie pyta!?
Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia, stwierdziłam, że odpuszczam, aczkolwiek będę się przysłuchiwać. Kochany kontynuuje.
- Czego panu potrzeba?
- Petardy na lont.
- Kochanie, które z tych są na lont?
- Ja się miałam nie odzywać.
- Lont, wiesz durniu co to jest lont? TO JEST TAKI KUR*A SZNURECZEK!
- Wiem co to jest lont. Mamy X rodzajów petard, są zamknięte, muszę przestudiować napisy na opakowaniach. Candela zna wszystko na pamięć, ale kazał jej pan się zamknąć.
- JA PIE*DOLE, TO BĘDZIESZ TERAZ FACET TO WSZYSTKO KUR*A CZYTAĆ!?
- Nie inaczej.
Biorą, czytają, ja się nie wtrącam, trochę mnie to nawet bawi. Z dobre 10 minut studiują te etykiety, szkoda mi Kochanego, ale On mi daje znaki, żebym się nie angażowała (ja też nie miałam ochoty słuchać więcej wyzwisk). Coś tam w końcu znaleźli - dobre głośne, pakowane po 30 sztuk, cena, przyjmijmy, 20 zł.
- Dobra, to ja chcę ze cztery.
- Doskonale, w takim razie to będzie 80 zł.
- CO KUR*A!? Ja chcę cztery petardy nie paczki! Psa chcę postraszyć!
- Niestety, nie sprzedajemy na sztuki.
- Co ci kur*a szkodzi odpakować, 20 przez 30 to jest 60 groszy, masz tu 2,50 i pakuj!
- Nie sprzedajemy petard na sztuki.
- TO TRZEBA BYŁO OD RAZU KU*WA MÓWIĆ, NA CH*J JA TU STOJĘ TYLE CZASU!?
- To nie kupuje pan?
- NO CHYBA WAS POJ***ŁO.
Odwrócił się i poszedł. Tu już się nie mogłam powstrzymać i ze śmiechem krzyknęłam za panem:
- No to wesolutkich!
Ciekawe komu dalej szedł napsuć krwi.
Gdyby przemiły jegomość nie uległ seksistowskim stereotypom i żądzy darcia japy, cała akcja kosztowałaby go około minuty jego cennego życia. Oby go to czegoś nauczyło.
Od dzieciaka miałam przydomek "piromanka". Ogień mnie po prostu fascynuje. Tym bardziej się cieszyłam, gdy zaczęłam pracować przy "bombach" :)
Pracuję w branży od lat. Wszystko, co sprzedaję, testowałam własnoręcznie. Ale nie, nie jestem takim hardkorem, by robić własne sztuki, by podkładać petardy pod garnki/psie miski/radiowozy, by oblepiać je gipsem, czy robić bomby z gaśnicy. Nigdy nie miałam wypadku przy zabawie fajerwerkami, wiem dokładnie jak czego używać i tą wiedzą chętnie dzielę się z klientami. Jestem dobrym doradcą, ludzie nie narzekają.
Mój Ukochany dołączył do branży później, z początku był moim pomocnikiem technicznym, przez co miał jeszcze wtedy znacznie mniejszą wiedzę, niż ja.
Opiszę Wam historię, która zdarzyła się w pewną Wigilię. Swoją drogą jest to czas, gdy trafia się najwięcej chamów. Magia Świąt?
W roli głównej Ja, Kochany i Starszy Pan.
Chodziłam sobie w pobliżu stoiska (by nie przymarznąć do podłoża ;) ), Kochany był na posterunku. Wtem podszedł Starszy Pan. Byłam blisko, więc zaczynam obsługę.
- Dzień dobry! W czym mogę panu pomóc?
Facet ni na mnie nie spojrzał.
- Czy ma PAN petardy na lont?
- Mamy kilka rodza...
- OJ ZAMKNIJ SIĘ KOBIETO!
Kochany odwrócił się w jego stronę i wycedził przez zęby
- Grzeczniej.
- To po co się odzywa, jak jej nikt o zdanie nie pyta!?
Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia, stwierdziłam, że odpuszczam, aczkolwiek będę się przysłuchiwać. Kochany kontynuuje.
- Czego panu potrzeba?
- Petardy na lont.
- Kochanie, które z tych są na lont?
- Ja się miałam nie odzywać.
- Lont, wiesz durniu co to jest lont? TO JEST TAKI KUR*A SZNURECZEK!
- Wiem co to jest lont. Mamy X rodzajów petard, są zamknięte, muszę przestudiować napisy na opakowaniach. Candela zna wszystko na pamięć, ale kazał jej pan się zamknąć.
- JA PIE*DOLE, TO BĘDZIESZ TERAZ FACET TO WSZYSTKO KUR*A CZYTAĆ!?
- Nie inaczej.
Biorą, czytają, ja się nie wtrącam, trochę mnie to nawet bawi. Z dobre 10 minut studiują te etykiety, szkoda mi Kochanego, ale On mi daje znaki, żebym się nie angażowała (ja też nie miałam ochoty słuchać więcej wyzwisk). Coś tam w końcu znaleźli - dobre głośne, pakowane po 30 sztuk, cena, przyjmijmy, 20 zł.
- Dobra, to ja chcę ze cztery.
- Doskonale, w takim razie to będzie 80 zł.
- CO KUR*A!? Ja chcę cztery petardy nie paczki! Psa chcę postraszyć!
- Niestety, nie sprzedajemy na sztuki.
- Co ci kur*a szkodzi odpakować, 20 przez 30 to jest 60 groszy, masz tu 2,50 i pakuj!
- Nie sprzedajemy petard na sztuki.
- TO TRZEBA BYŁO OD RAZU KU*WA MÓWIĆ, NA CH*J JA TU STOJĘ TYLE CZASU!?
- To nie kupuje pan?
- NO CHYBA WAS POJ***ŁO.
Odwrócił się i poszedł. Tu już się nie mogłam powstrzymać i ze śmiechem krzyknęłam za panem:
- No to wesolutkich!
Ciekawe komu dalej szedł napsuć krwi.
Gdyby przemiły jegomość nie uległ seksistowskim stereotypom i żądzy darcia japy, cała akcja kosztowałaby go około minuty jego cennego życia. Oby go to czegoś nauczyło.
piekielny_klient fajerwerki
Ocena:
214
(304)
Komentarze