Po drodze z pracy do domu zahaczyłam o większy market celem zrobienia małych zakupów spożywczych. Niesamowicie głodna, bowiem nie zdążyłam w pracy zjeść przyrządzonych rano przeze mnie bułeczek.
Po wyjściu na parking podchodzi nieznajomy. Z wyciągniętą ręką, w brudnym odzieniu, niemiło pachnący. Po 2 złote na jedzenie. Wtem myślę sobie, że mam przecież moje bułki z pracy, starannie przygotowane, z serkiem, wędlinką, sałatą.
Uśmiechnęłam się, wyciągam do nieznajomego moje śniadanie owinięte w folię spożywczą. Tłumaczę, co to, że na pewno będzie mu smakowało.
Na to słyszę, że on wolałby pieniądze, sam sobie coś kupi, bo jest uczulony na gluten...
Podniosłam szczękę z ziemi i pojechałam do domu.
Po wyjściu na parking podchodzi nieznajomy. Z wyciągniętą ręką, w brudnym odzieniu, niemiło pachnący. Po 2 złote na jedzenie. Wtem myślę sobie, że mam przecież moje bułki z pracy, starannie przygotowane, z serkiem, wędlinką, sałatą.
Uśmiechnęłam się, wyciągam do nieznajomego moje śniadanie owinięte w folię spożywczą. Tłumaczę, co to, że na pewno będzie mu smakowało.
Na to słyszę, że on wolałby pieniądze, sam sobie coś kupi, bo jest uczulony na gluten...
Podniosłam szczękę z ziemi i pojechałam do domu.
sklepy
Ocena:
191
(223)
Komentarze