Warto czasem posłuchać fachowca. Naprawdę.
Jako że do biura mojemu wspólnikowi udaje się mnie zagnać pod groźbą kremacji żywcem, toteż o siódmej rano, wraz z pracerzami, wbijamy sobie młot udarowy w zmarzlinę.
Ekshumacja po czterech latach, zatem kółko różańcowe z sanepidu, rodzinka sztuk dwie, nadzór prokuratorski i cały ten klub łypie nam na ręce.
Sprzęt przygotowany, wszystko przepisowo, przebiwszy zmarzlinę, machamy łopatami aż miło i sondujemy zgłębnikiem, ileż to nam jeszcze do szanownego nieboszczyka zostało. Dotarłszy do trumny, okopaliśmy ją i próbujemy wydobyć w całości, jednakże czas zrobił swoje, wiadomym się stało, iż rozpadnie, trudno - wyciągamy szczątki ze skrzynki.
Wzułem kombinezon, maskę, przyłbicę oraz resztę rynsztunku bojowego i proszę szanowną widownię o odsunięcie się, szczególnie zaś rodzinę.
- Hurrr, durrrr, tato, my mamy prawo, a to, tamto, siamto.
Ok.
Wieko raus, państwo zerkają zaciekawieni, po czym obrót i rzyg wielobarwny dwuosobowy. Pan na glebę, pani kulturalnie w szalik.
Mówiłem by się odsunąć?
Cóż, po czterech latach w ziemi, człowiek wygląda raczej nieszczególnie, a i wonieje tak jadowicie, jak intensywnie. Mi to pikuś, maska wchłonie każdy odór, a widok nie rusza, jednak dla "laika" efekt powyżej opisany, jak w banku.
Jako epilog historii dodam, iż przy pożegnaniu z państwem, ani jedno ani drugie nie zauważyło wyciągniętej ręki - ot brzydzili się niebożęta, co najmniej, jak bym szanownego rodziciela po kawałku, gołymi łapskami wydłubywał...
Słowem - Polak zawsze wie lepiej. Jednak fachowiec, też Polak (zazwyczaj) lepciej.
Jako że do biura mojemu wspólnikowi udaje się mnie zagnać pod groźbą kremacji żywcem, toteż o siódmej rano, wraz z pracerzami, wbijamy sobie młot udarowy w zmarzlinę.
Ekshumacja po czterech latach, zatem kółko różańcowe z sanepidu, rodzinka sztuk dwie, nadzór prokuratorski i cały ten klub łypie nam na ręce.
Sprzęt przygotowany, wszystko przepisowo, przebiwszy zmarzlinę, machamy łopatami aż miło i sondujemy zgłębnikiem, ileż to nam jeszcze do szanownego nieboszczyka zostało. Dotarłszy do trumny, okopaliśmy ją i próbujemy wydobyć w całości, jednakże czas zrobił swoje, wiadomym się stało, iż rozpadnie, trudno - wyciągamy szczątki ze skrzynki.
Wzułem kombinezon, maskę, przyłbicę oraz resztę rynsztunku bojowego i proszę szanowną widownię o odsunięcie się, szczególnie zaś rodzinę.
- Hurrr, durrrr, tato, my mamy prawo, a to, tamto, siamto.
Ok.
Wieko raus, państwo zerkają zaciekawieni, po czym obrót i rzyg wielobarwny dwuosobowy. Pan na glebę, pani kulturalnie w szalik.
Mówiłem by się odsunąć?
Cóż, po czterech latach w ziemi, człowiek wygląda raczej nieszczególnie, a i wonieje tak jadowicie, jak intensywnie. Mi to pikuś, maska wchłonie każdy odór, a widok nie rusza, jednak dla "laika" efekt powyżej opisany, jak w banku.
Jako epilog historii dodam, iż przy pożegnaniu z państwem, ani jedno ani drugie nie zauważyło wyciągniętej ręki - ot brzydzili się niebożęta, co najmniej, jak bym szanownego rodziciela po kawałku, gołymi łapskami wydłubywał...
Słowem - Polak zawsze wie lepiej. Jednak fachowiec, też Polak (zazwyczaj) lepciej.
jak zawsze cmentarz
Ocena:
411
(451)
Komentarze