Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76814

przez ~GdzieDiabelInforamtykaPosle ·
| Do ulubionych
Jestem programistą. Moje miasto rodzinne, to taka przerośnięta wieś, więc w pogoni za pracą postanowiłem się wyprowadzić, ale cały czas starałem się doglądać moją matkę. Niestety kilka lat temu zaczęła podupadać na zdrowiu. Niestety rokowania nie były korzystne, a lekarz stwierdził, że to ostatnie lata życia mojej matuli.

Mając odłożoną ładną sumkę pieniędzy stwierdziłem, że wrócę i zaopiekuję się matką. Przez dłuższy początkowy okres wiedziałem, że nie potrzebuje stałej opieki tylko doraźną pomoc, więc korzystając z kiedyś zrobionego kierunku na boku zaaplikowałem do lokalnego i jedynego liceum. Zrobiłem to raczej z nudów, ale w efekcie dostałem umowę na 3/4 etatu jako nauczyciel matematyki i informatyki.

Wiedziałem, że na długo nie zabawię, więc ustanowiłem taki oto system:
- Nie chcesz zdawać matury z informatyki? Siedź rób co chcesz tylko nie przeszkadzaj, a przed sprawdzianem (2x do roku) dostaniesz pół kartki a4 lub kilkunastominutowy poradnik, z którego masz się nauczyć, a zaliczysz.
- Jesteś zainteresowany informatyką? Rozszerzymy materiał i nauczymy cię praktycznych rzeczy.
Podział działał dobrze, zaliczali praktycznie wszyscy bezproblemowo, oprócz jednego „indywiduum”, którego niestety pod naciskiem dyrektorki musiałem przepuścić.

Zdających maturę z informatyki było tylko 5 osób, wszyscy zadeklarowani, że chcą dowiedzieć się więcej. Rok minął świetnie, grupa zainteresowanych była cholernie inteligenta i materiał pod maturę przerobiliśmy w kilka miesięcy. Szczególnie, że byli przygotowani na brak nauczyciela, który ich pod to przygotuje i sami już wcześniej się uczyli. Postanowiłem zorganizować kółko, na które podana grupka zaczęła chodzić. Nauka programowania według mnie dzieli się na 3 stopnie:
- Podstawowe (niech program obliczy i wypisze na czarnym okienku)
- Obiektowe (podzielmy program pod większy projekt)
- Frameworkowe (Korzystajmy z rozwiązań innych i szybko się w nim odnajdujmy, tutaj drogi programistów się rozchodzą)

Pierwszy etap jest potrzebny do zaliczenia matury. Grupa moich chłopaków pod koniec roku zaczęła kończyć drugi. Niestety nowy rok, a dla nich trzeci okazał się nie za dobry. Kuzyn dyrektorki (pan K) przestał mieć pełnowymiarowe godziny z powodu niewielkiej ilości nowych uczniów. Szanowana pani dyrektor stwierdziła, że przydzieli mu część mojej informatyki. Niestety dostał grupę, do której przeniosłem moich 5 zdolnych. Po kilku lekcjach u pana K stwierdzili, że nie umie prawie nic, a oni wiedzą dużo więcej, więc weszli w konflikt z jego dumą. Z powyższych dwóch powodów zaczęli naciskać na dyrektorkę, by ta ich przeniosła. Po wielokrotnych próbach dyrektorka wezwała mnie do siebie.

Przytoczę niedokładnie, ale z zachowanym sensem słowa dyrektorki:
„Witam panie Piekielny, niestety tworzy pan konflikty w gronie pedagogicznym i uczniowskim, i co najbardziej karygodne - nie uczy pan wedle podstawy programowej, więc licząc od dnia dzisiejszego widzimy się tylko przez okres wypowiedzenia".

Próby argumentacji i dyskusji spełzły na niczym. Przyjąłem do wiadomości, poprowadziłem resztę lekcji. Od mojej grupy najzdolniejszych dostałem kosz ze słodyczami na odejście, szkoda chłopaków, byłbym w stanie przygotować ich praktycznie na rynek pracy lub do stworzenia dużego swojego własnego dużego projektu tak to co najwyżej będą się nudzić przez część studiów.

Moja matula niestety zmarła znacznie wcześniej niż zakładał lekarz, ale całe szczęście we śnie, bezboleśnie. Wróciłem więc do zawodu i opuściłem miasto. Historia przypomniała mi się właśnie dzisiaj, gdyż na stanowisku juniora w mojej firmie niespodziewanie zagościła znajoma twarz.

I teraz właśnie w przerwie, znowu się zastanawiam dlaczego nasz system edukacji jest taki zepsuty. Dla mnie to był epizod, dla prawdziwych nauczycieli problem niszczący ich powołanie.

liceum

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 366 (384)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…