Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76829

przez ~mgrinzicoztego ·
| Do ulubionych
Będzie krótko i treściwie. NFZ.

Mam kłopot ze swoim libido. W wieku 29 lat umarło i poszło do nieba dla libido. Po zrobieniu rachunku sumienia, że to nie przez pracę, nie przez partnera, nie przez stresy i nie przez wszystko pozostałe co przyszło mi do głowy, postanowiłam skorzystać, z tak sumiennie opłacanego przez ostatnie lata, ZUS-u i zapisałam się do ginekologa na fundusz, żeby zlecił badania (bo domyślałam się, że będzie ich kilka więcej, dlaczego mam płacić extra). Niestety ginekolog, do której chodziłam dotychczas (nie miałam żadnych kłopotów dotychczas, więc chodziłam do niej raz na rok, raz na półtora.) Się przeprowadziła, więc wybrałam innego, polecanego w internetach.

Nie jakaś zwykła przychodnia, a półprywatna klinika w jednym z największych polskich miast, na ginekologów podpisana umowa z NFZ, polecana i chwalona. Ładnie, czysto, pachnąco, nowy sprzęt - samo miodzio.

Wchodzę do gabinetu - wita mnie przyjemny lekarz, standardowa gadka na początku, mówię z czym przychodzę i pan doktor sadza mnie do usg. Sprawdza, że wszystko ok i w zasadzie... do widzenia. Więc pytam grzecznie, a CO Z MOIM LIBIDO??? Przecież po to tu przyszłam i to chyba nie jest do końca normalne, że tak się dzieje w tym wieku, więc może jakieś badania hormonalne etc.(ale przecież nie będę lekarza uczyć jak się leczy....), a co kochany pan doktor na to?
Ee przesadza pani... to przez stres i zmęczenie. Do widzenia.

Także tego...

nfz słuzba_zdrowia

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (225)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…