Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76880

przez ~wot2345 ·
| Do ulubionych
Historia o kozie przypomniała mi, co przeżyłam w zeszłą jesień.

Ktoś podrzucił mi na podwórko kotkę. Zrobiłam jej na szybko miejsce do spania w stodole, dałam jedzenie, kocyk i kuwetkę. Dostała czasowe imię Burka. Do domu, mimo że bardzo chciałam, nie mogłam jej zabrać, gdyż mam kota chorego na FiV, które jest zaraźliwe.

Kotka była zaokrąglona, więc istniały dwie opcje - albo ciąża albo robaki. Po zabraniu do weta padło na to pierwsze. Zdecydowałam się na sterylkę aborcyjną. Nie chcę pomnażać biedy porzuconych zwierząt.

Od znajomych dowiedziałam się, że jestem zabójcą zwierząt, bo pozwoliłam na odebranie kotce dzieci. Że to było nieludzkie, a na kocięta na pewno znaleźliby się chętni. Spytałam, czy w takim razie, skoro są wyrażają żal za płodami, może przygarną Burkę. I zaczęły się wykręty, że oni nie mają miejsca / czasu / nie lubią kotów. Potem, chcąc jeszcze bardziej obalić ich argument, że kociaki ktoś by przygarnął, poprosiłam o pomoc w poszukiwaniach, albo chociaż dom tymczasowy dla Burki. Znowu tłumaczenia, że nie, bo oni nie mają znajomych, co szukają zwierzaka itd.

A potem wkurzyli się na mnie, gdy stwierdziłam, że ja myślałam rozsądnie, a oni wierzą w jakieś cudowne bajki, gdzie niechciane kocięta znajdują dom, a nie są topione jak szkodniki.

Burka w końcu znalazła dom tymczasowy u mojej babci, a potem została zaadoptowana przez jej sąsiadkę. Gdy wpadam w odwiedziny do babci często widzę Burkę, wygrzewającą się w oknie i szczęśliwą bez kociąt.

zwierzęta adopcja

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 297 (331)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…