U mnie na osiedlu, dość nowym de facto jest tylko jeden dojazd do bloków i droga jasno oznaczona jako pożarowa i nie parkować. Oczywiście wszyscy mają to gdzieś. Kiedy na zebraniu wspólnoty padła decyzja o włączeniu drogi do dróg miejskich (wcześniej to była prywatna) rozpętała się istna gównoburza.
Takie ciekawsze akcje:
- Jakim prawem ludzie mają parkować 100 metrów dalej skoro to tylko kwestia ratowania życia w razie pożaru? Skandal.
- Wszyscy lokatorzy, którzy mają garaże i prywatne wykupione miejsca parkingowe mają pozbyć się blokad na miejscach oraz drzwi w garażach żeby poszkodowani mieli gdzie stawiać. Serio padł taki argument.
- To jest okradanie lokatorów, bo oni kupując mieszkania byli przekonani, że parking będzie publiczny. No i jest tylko, że 100 metrów od klatki.
- No i moje ulubione. Że oni mają to gdzieś i tak będą stawiać.
Droga zatwierdzona, wszystko spoko, znak o zakazie zatrzymywania się i informacja o holowaniu jest. Samochody stoją.
Powiem wam że laweciarz i straż miejska przez tydzień mieli takie eldorado, że jk się dzwoniło na bagiety, to wystarczyło nazwę ulicy rzucić w słuchawkę i Pani zadowolona, że już wysyła patrol.
Serio nie wiem ile oni się nachapali w ten tydzień, ale mandatów musiało się srogo posypać, bo laweta to tylko w tą i z powrotem jeździła przez tydzień. Czasem jednorazowo dawali radę z 15 aut skasować na jednej ulicy, więc prosić się o przyjazd nie trzeba było.
Teraz nikt tam nie stawia.
Takie ciekawsze akcje:
- Jakim prawem ludzie mają parkować 100 metrów dalej skoro to tylko kwestia ratowania życia w razie pożaru? Skandal.
- Wszyscy lokatorzy, którzy mają garaże i prywatne wykupione miejsca parkingowe mają pozbyć się blokad na miejscach oraz drzwi w garażach żeby poszkodowani mieli gdzie stawiać. Serio padł taki argument.
- To jest okradanie lokatorów, bo oni kupując mieszkania byli przekonani, że parking będzie publiczny. No i jest tylko, że 100 metrów od klatki.
- No i moje ulubione. Że oni mają to gdzieś i tak będą stawiać.
Droga zatwierdzona, wszystko spoko, znak o zakazie zatrzymywania się i informacja o holowaniu jest. Samochody stoją.
Powiem wam że laweciarz i straż miejska przez tydzień mieli takie eldorado, że jk się dzwoniło na bagiety, to wystarczyło nazwę ulicy rzucić w słuchawkę i Pani zadowolona, że już wysyła patrol.
Serio nie wiem ile oni się nachapali w ten tydzień, ale mandatów musiało się srogo posypać, bo laweta to tylko w tą i z powrotem jeździła przez tydzień. Czasem jednorazowo dawali radę z 15 aut skasować na jednej ulicy, więc prosić się o przyjazd nie trzeba było.
Teraz nikt tam nie stawia.
policja
Ocena:
281
(299)
Komentarze