zarchiwizowany
Skomentuj
(19)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Market ze szwedzkimi meblami, robimy duże zakupy - cztery pełne wózki z towarem kilka tysi i dwie kobiety. Upewniłyśmy się wcześniej, że otrzymamy pomoc przy pakowaniu do samochodu. Pani w kasie zgłosiła takie zapotrzebowanie, mamy czekać. Chwilę później, zaczepiło nas dwóch dobrze zbudowanych panów, którzy usłyszeli konwersację z kasjerką i zaoferowali swoją pomoc. Na to przyszedł pan "marketowy". Odwracam się więc do panów i pytam czy mogliby dowieść wózek pod samochód. Pan "marketowy" oburzył się głośno i dosadnie że jak to tak faceci są a on ma pomagać. Nosz kurczak, tłumaczę facetowi, że panowie z dobrej woli zgodzili się pomóc, że to obcy ludzie i chcą pomóc tylko z grzeczności, nie mogę od nich wymagać żeby sami załadowali obcym babom kilkaset kg mebli. "Marketowy" jeszcze coś tam pod nosem poburczał, że to nie jego robota (??), podszedł pod samochód i trochę pomagał, ale raczej starał się obijać. Najbardziej mnie zdenerwował, jak po wszystkim stanowczo zażądał napiwku. Po równie stanowczej odmowie odszedł klnąc na nas.
Panowie, jeśli jakimś przypadkiem to czytacie - dziękujemy raz jeszcze!
Panowie, jeśli jakimś przypadkiem to czytacie - dziękujemy raz jeszcze!
sklepy
Ocena:
63
(113)
Komentarze