Otrzymałem ostatnio e-mail, w którym ktoś domagał się zwrotu kosztów transportu. Faktura w załączniku wylądowała w koszu, dlaczego, spytacie?
Otóż poniżej znajdowało się pięć linijek ustawy o fakturach, opłatach i pierdyliardzie innych rzeczy, z których wynikało że na podstawie przytoczonych artykułów, faktura nie musi zawierać podpisu ani pieczątki.
Reasumując - mam zapłacić fakturę na 40 złotych bez pieczątki ani podpisu na opłacenie (co było już w samej wiadomości) kosztów transportu. Czego? Nie napisali.
Już sięgam do portfela.
Edit: posypały się głosy na temat tego, że może miałem styczność z firmą z tej wiadomości. Otóż nie - zaczynając od tego, że żadnej firmy w wiadomości podanej nie było, a adresy e-mail nic mi nie mówiły, na fakcie że nie przypominam sobie jakichkolwiek transakcji wymagających faktur/umów/podpisania czegokolwiek i od roku mieszkam w Anglii, kończąc.
Otóż poniżej znajdowało się pięć linijek ustawy o fakturach, opłatach i pierdyliardzie innych rzeczy, z których wynikało że na podstawie przytoczonych artykułów, faktura nie musi zawierać podpisu ani pieczątki.
Reasumując - mam zapłacić fakturę na 40 złotych bez pieczątki ani podpisu na opłacenie (co było już w samej wiadomości) kosztów transportu. Czego? Nie napisali.
Już sięgam do portfela.
Edit: posypały się głosy na temat tego, że może miałem styczność z firmą z tej wiadomości. Otóż nie - zaczynając od tego, że żadnej firmy w wiadomości podanej nie było, a adresy e-mail nic mi nie mówiły, na fakcie że nie przypominam sobie jakichkolwiek transakcji wymagających faktur/umów/podpisania czegokolwiek i od roku mieszkam w Anglii, kończąc.
Ocena:
141
(191)
Komentarze