Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#7763

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Mam dwa psy.
Zazwyczaj gdy idę z nimi na spacer, wchodzę do sklepu. Tamtego dnia, przypiąłem je do latarni przy końcu parkingu, kawałek od wejścia do sklepu, by nie przeszkadzały innym kupującym. Gdy je tam przypinałem, widziałem, ze obok starsze małżeństwo pakuje jakąś kosmiczną, nie mieszczącą się w wyobraźni przeciętnego studenta, ilość jedzenia do samochodu.
Po zrobieniu zakupów (dwa piwa, parówki marki parówki i chleb), wyszedłem ze sklepu i usłyszałem, ze Bela ujada jak wściekła. Stamtąd gdzie stałem, nie mogłem zauważyć o co jej chodzi, ale bojąc się, że kogoś wystraszy, ruszyłem najszybszym krokiem na jaki było mnie stać.
Tu muszę wyjaśnić, że oba moje psy są mieszańcami, Bela jest 17kg miniaturką labradora, a Misiek to miauczący szczur w mopie (mieszaniec o dużej zawartości shih tzu i bardzo niechlujnym wyglądzie, max 3kg). O ile Bela jest gwiazdą osiedla wśród dzieci i kobiet do lat 25, o tyle Misiek jest pupilem każdej starszej kobiety jaka go zobaczy.
Na miejscu, okazało się, że Bela oszczekuje mężczyznę, który wcześniej pakował zakupy do samochodu, nie pozwalając mu wsiąść do auta. Takie zachowanie jest do niej kompletnie niepodobne, zazwyczaj kocha wszystkich ludzi bez wyjątku. Podbiegłem do niej i zauważyłem, ze nigdzie nie widać Miśka.
Złapałem psa, odciągając go od drzwi samochodu i nie słuchając inwektyw pod adresem swoim i Beli, zacząłem się rozglądać dookoła, wiedząc, że Misiek nie odbiegłby daleko od miejsca w którym go zostawiłem. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że smycz została przypięta do latarni, tylko psa brakowało - ergo, ktoś musiał go odpiąć. Zajrzałem przez przednią szybę do samochodu do którego starszy pan już wsiadał i... zobaczyłem swojego psa.
- Zaraz, zaraz! To mój pies! - zawołałem chwytając za drzwi od strony kierowcy.
- Jaki twój! - zawołała kobieta siedząca z tyłu. Usiłowała pochwycić Miśka, który w tym czasie wpadł w specyficzny stan głupawki, w którym biegał jak oszalały ignorując co i rusz grawitację.
- Proszę natychmiast wypuścić mojego psa z samochodu. - starałem się mówić spokojnie, ale jednak w środku zalewała mnie krew, a mój bojowy nastrój dopingowała Bela, ujadająca jak wariatka. Kobieta upierała się, że Misiek jest jej, a "mój pies uciekł". Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta, i pani z wozu i ja, zaczęliśmy krzyczeć na siebie używając dość niecenzuralnego słownictwa, aż w końcu doznałem olśnienia.
- Dzwonię po policję, Misiek ma chip pod skórą, zaraz ustalimy właściciela. - powiedziałem. Reakcja? Morze Czerwone przed Mojżeszem.
Drzwi się otwarły, psiak wyskoczył i pognał do mnie. Byłem tak wściekły, że tylko zapiąłem mu smycz i odwróciłem się na pięcie, żeby odejść. Pan z samochodu złapał mnie za ramię.
- Dam Ci za niego trzy stówy. - stwierdził wyciągając pieniądze w moim kierunku. Uśmiechał się przy tym jak sprzedawca tanich samochodów.
Wyśmiałem go i odszedłem, słysząc jeszcze za plecami, jak kobieta zanosi się płaczem, a mężczyzna klnie siarczyście.
A morał jest krótki i niektórym znany: psy chipujemy, bo zostaniemy sami.

Zakupy z psami

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 906 (1046)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…