Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#77758

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak się wali to wszystko na raz. Będzie długo. I może trochę za bardzo poetycko.

W piątek zdawałam pokój w akademiku. Osoby oceniające stan doszły do wniosku, że muszę to dokończyć, proponują przyjazd w poniedziałek z samego rana.

W niedzielę wieczorem nastawiam budzik na czwartą rano, by po godzinie piątej udać się autobusem do miasta, na pociąg do innego miasta. Sprawdzałam kilka razy głośność. Położyłam się spać przed drugą nad ranem. Zawsze mam tak, że wraz z nadchodzącymi sytuacjami stresującymi długo nie mogę zasnąć.

Dziś, w poniedziałek, budzę się i zauważam, że jest za jasno jak na godzinę czwartą. Wstaję, patrzę na zegarek. 7:45. Prawie cztery godziny po czasie.

Na szybko zbieram wszystkie potrzebne rzeczy oraz zaszywam dziurę w spodniach. Przez problemy kończę o 8:15. Autobus do miasta odjechał.

Z coraz mniejszą nadzieją na wykonanie planu wychodzę na autobus do innego miasta. Wyjdzie drożej, bo dwa bilety, ale trudno.

Udaję się do marketu aby dokupić środki czystości i coś do przekąszenia. Sprawdzam pociągi. Najbliższy 9:54, potem dopiero po 12. Może zdążę.

Nie zdążyłam. Autobus do miasta numer 3 po godzinie 11. Stamtąd do miasta docelowego kolejnym autobusem przy dobrych wiatrach dotarłabym około 13. Tak samo by wyszło pociągiem.

Czekam. Nie wiem, dlaczego. Choć wiem, że nie mam szans na wykonanie planu, wsiadam w pociąg a potem w autobus komunikacji miejskiej. Czy "oszukać przeznaczenie" to dobre określenie?

Tam dostaję mandat. Pierwszy raz w życiu. Wysiadam na przystanku, idę do akademika. Ogarnia mnie bezsilność. Z początku płaczę, ale po chwili nie mam czym. Kompletny brak łez.

"Czuję się jak g*wno", powiedziałam do siebie krytycznie. I siedzę teraz gdzieś w mieście planując wydatki na najbliższe kilka tygodni.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -16 (18)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…