Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77836

przez ~zlyswiatzlekredki ·
| Do ulubionych
Mam 22 lata. Jestem studentką studiów dziennych. Jako że ceny najmu są równe racie kredytu, a mi do końca studiów zostały jeszcze 3 lata, podjęłam decyzję o kupnie mieszkania.

80% kwoty miałam już od dawna na lokacie. Część dostałam za spieniężenie nieruchomości ze spadku, ale większość sama się w jakiś sposób dorobiłam (na mieszkanie zbierałam od 1 gimnazjum, odkładając na lokaty moje stypendium; od 18 roku życia jeździłam na wakacje zarabiać za granicę i praktycznie wszystkie pieniądze szły na "przyszłość"). Pozostałą kwotę zgodzili się dołożyć rodzice, jako wsparcie na start w przyszłość, tj. zamiast opłacać mi najem, to wolą dać to na spłatę kredytu.

Po małym wprowadzeniu czas na piekielności i inne przykrości:

AKT 1 "Chcę mieszkanie, a wyglądam jak dziecko"

Gdybyście minęli mnie na ulicy, dalibyście mi maks 16 lat. I tak niestety potraktowały mnie 3 agencje nieruchomości - jak małe dziecko, którego nie stać na mieszkanie i przyszło dla rozrywki. Zamiast mieszkań do kupna - te do wynajęcia. Zamiast własności spółdzielczej itp. - TBS (jakbym nie wiedziała, czym TBS skutkuje).

Przeglądanie ofert prywatnych? Co trzecia to właśnie ukryty TBS. Ba, nie wiem co ludzie mają w głowach, chcąc sprzedać mieszkanie w TBS-ie za 300 tysięcy, nieumeblowane. Tym bardziej nie wiedziałam co miał w głowie pewien mężczyzna, którego mieszkanie chciałam kupić, ale dopiero po przyjeździe okazało się, że jest to TBS, a w dodatku taki, w którym utrudniają dojście do własności. Cena za metraż 40 m2- 200k.

W końcu znalazłam to jedyne, własnościowe, kochane mieszkanko z widokiem na park. Formalności spełnione, wszystko pięknie. Czas na akt 2.

Akt 2 "Pewnie rodzice ci kupili/ Znalazła sponsora"

Przy okazji kupna mieszkania udało mi się zweryfikować znajomości. Byli tacy, którzy wręcz z ordynarnością rzucali, że jestem utrzymanką rodziców i to oni mi w całości mieszkanie kupili, więc nie jest moje (no może tu cień prawdy, bo współwłasność z mamą), a oni "NIE MAJĄ TAKICH BOGATYCH RODZICÓW, ŻEBY IM MIESZKANIA KUPOWALI I SAMI SE MUSZĄ ZAROBIĆ" - tekst autentyczny. Moi rodzice są tak bogaci, jak i ja - jeździmy tylko lamborghini i porsche, no a ten ford i fiat w garażu to tylko tak dla pozoru ;)
Przy czym osoba, które te słowa powiedziała, nie pracowała ani jednego dnia w życiu, a gdy ja jeździłam na tulipany albo do "ubojni" drobiu, twierdziła, że ona nie będzie pracować fizycznie.

Teksty o znalezieniu sponsora słyszeli moi rodzice, od matek mych kolegów z rodzinnej miejscowości. No ale cóż, miejscowość 5 tysięcy ludzi, muszą chodzić plotki. Przez tyle lat przywykłam.

AKT 3 "Zrobisz parapetówkę setną w miesiącu?" "To wynajmij mi ten drugi pokój, ja dołożę się do rachunku"

Quiz - co częściej słyszę?
1) Ej, to pijemy u ciebie, bo mi właściciel nie pozwala na imprezy
2) Chodź zrobimy u ciebie domówkę, bo ciebie nie wywalą, he, he
3) OK, rozumiem, że chcesz mieć spokój w mieszkaniu, a my możemy wyjść na miasto.

Tak, zgadliście, 1 i 2. Raz zrobiłam parapetówkę i się zaczęło od kilku osób. Znajomości z nimi ukrócone do minimum uczelnianego. Trochę szkoda.

Co do wynajęcia drugiego pokoju. Mieszkam z mym chłopem i nie mam zamiaru tego zmieniać. I nie wiem jakim cudem dowiadują się o tym, że mam mieszkanie. Paru rodziców, których dzieci chcą iść na studia do tego miasta, a znają moich, próbowało tak załatwić mieszkanie dla swoich pociech.
Pozostaję nieugięta.

I wiecie co? Jest mi super. Mieszkanie ma na razie to, co potrzebuję, reszty powoli się dorabiam, łapiąc prace dorywcze i stypendium, ale mimo tego, że meble w większości używki, a znajomi odeszli, czuję się jak w raju. Aż chce się powiedzieć "My house, my castle".

kupno mieszkania

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (258)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…