Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77844

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niektórzy to chyba rzeczywiście znajdują prawo jazdy w chipsach...

Sytuacja z wczoraj. Wrocław, ulica Piłsudskiego pomiędzy placem Orląt Lwowskich a Grabiszyńską. Jedna z bardziej ruchliwych dróg, jednak w godzinach szczytu popołudniowego ruchliwa tylko z nazwy.

Toczymy się powoli, w rytmie korka, prawym skrajnym pasem. Obok nas biegnie szeroka na około metr ścieżka rowerowa wydzielona z jezdni. Co chwila pomykają nią cykliści, całe tabuny, bo pogoda tego dnia wybitnie dla nich łaskawa była. Słoneczko, brak chmur, bezwietrznie i temperatura oscylująca w granicach 20 stopni.

Powoli dojeżdżamy do miejsca, w którym za ścieżką rowerową, zaraz przy krawężniku, zaczyna pojawiać się pas do skrętu w prawo na zbliżającym się skrzyżowaniu. Dodatkowy pas rozszerza się stopniowo, pełną szerokość osiągając po jakichś 15 metrach, wzdłuż niego ciągną się betonowe słupki. Dlaczego dodatkowy pas pojawia się przy samym krawężniku, oddzielony od naszego pasa ścieżką dla rowerów? Bo ścieżka rowerowa biegnie prosto. Skutkiem tego kierowcy skręcający w prawo muszą ową ścieżkę rowerową przekroczyć, aby na pas skręcający w prawo wjechać.

Niby rzecz prosta... Jednak nie. Z racji wiecznych korków na tym skrzyżowaniu, pas rowerowy jest w tym miejscu oznaczony kolorem czerwonym. Co ten kolor oznacza? Że nie można się na nim zatrzymywać, trzeba przejechać jednym płynnym ruchem.

Dojeżdżamy z żonką do tego właśnie miejsca. Chcemy skręcić w prawo, ale pas do skrętu nie ma jeszcze pełnej szerokości i dodatkowo jest mocno przyblokowany stojącymi z przodu samochodami. Nie udałoby się nam wjechać na niego całą szerokością samochodu, tak czy inaczej bagażnik i koło blokowałyby ścieżkę dla rowerów. Włączamy więc kierunkowskaz i czekamy, aż pojazdy z przodu podjadą. Niby nic trudnego, standardowe zachowanie na drodze...

Ale nie dla NIEGO, kierowcy jadącego za nami samochodu. On przecież widzi miejsce, on nie może czekać. On nas spróbuje wyprzedzić. W lusterku widzę, jak samochód za nami próbuje minąć nas prawą stroną. Po metrowej szerokości ścieżce i przytulonym do niej wąskim, dopiero się rozszerzającym skrawku pasa do skrętu w prawo. Facet twardo się wpycha, na centymetry mija naszą klapę bagażnika, trochę zwalnia, kiedy po przepchnięciu maski musi jeszcze przepchnąć lusterko.

Żonka widząc co się dzieje, podjechała nieco do przodu odbijając jednocześnie kierownicą w prawo, żeby już jasno i wyraźnie zasygnalizować Piekielnemu, że my też skręcamy. Jednak Piekielny pcha się dalej. Kombinując, na centymetry mijając nas po swojej lewej i betonowe słupki po swojej prawej, prze do przodu. I na wysokości naszego samochodu utknął, bo przed nim stały inne skręcające samochody.

Prze minutę do zmiany świateł na zielone, zdążyłem sobie z Piekielnym porozmawiać na temat jego umiejętności prowadzenia samochodu. I mimo że po chwili dołączyli do tej tyrady cykliści, nie mogący przejechać ścieżką zablokowaną przez samochód Piekielnego, to do niego nic nie docierało. On mógł, on zaraz pojedzie, my się czepiamy. Pozbawione jakiejkolwiek głębszej myśli spojrzenie ożywiło się dopiero, kiedy od słów parlamentarnych przeszedłem do łaciny, dość jednoznacznie określając poziom intelektualny Piekielnego.

Po tym zdarzeniu naprawdę zacząłem wierzyć, że część ludzi znajduje prawo jazdy w paczkach chipsów...

Wrocław kierowcy

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (174)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…