Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78133

przez ~zirytowanalea ·
| Do ulubionych
Zdenerwowały mnie wasze komentarze o osobach niepełnosprawnych umysłowo- wynikało z nich, że są oni jak najbardziej normalni i powinni uczęszczać do szkół z osobami pełnosprawnymi i żyć aktywnie w społeczeństwie.

A ja powiem na przekór- NIE. Osoby niepełnosprawne umysłowo/ z chorobą psychiczną zagrażającą otoczeniu, nie powinny móc same (bez jakiejkolwiek opieki) wychodzić do innych ludzi. Dlaczego tak sądzę? Wyjaśnienie znajdziecie poniżej.

W mej małej miejscowości był mężczyzna, w momencie tej historii miał jakieś 25 lat,- dajmy na to Adaś, cierpiący na jakąś chorobę, która sprawiła, że zatrzymał się na poziomie rozwojowym dziecka. Jego jedyną opiekunką była matka, mająca lat około 60- nie byłaby go w stanie powstrzymać, choćby chciała. Adaś był mężczyzną postawnym. Miał prawie 2 metry wzrostu, ciało rozbudowane, ale wszyscy uważali go za niegroźnego, bo nigdy ani agresji ani innych skłonności nie przejawiał. Ba, nawet pomagał starszym Paniom i witał się z każdym wesołym "Dzień dobry".
Do czasu.

Miałam wtedy może z 11 lat- w każdym razie byłam już w tej dalszej podstawówce. Siedziałam z koleżankami w parku i podszedł do nas Adaś. Pogadał z nami, pograł w siatkę i powiedział mej koleżance Alicji, że mu się podoba. Ok, wszyscy wiedzieliśmy, że jest chory, więc nie zwróciłyśmy na to uwagi i to był nasz błąd.

Alicja od tego czasu miała krzyż pański. Adaś potrafił stanąć gdzieś w drodze do szkoły i ją zagadywać, składał jej niemoralne propozycje. Alicja zgłosiła to rodzicom i podjęli oni decyzję o tym, że Alę będą odprowadzali do szkoły, a sami pójdą do matki Adasia, żeby syna ogarnęła i wytłumaczyła mu, że ma dziecka nie straszyć.

Skutek był taki, że Adaś koczował pod podstawówką za płotem, gdy miałyśmy WF na dworze. Zaczął też się rozkręcać i zagadywać do każdej dziewczynki, wychodzącej ze szkoły. Matka przychodziła i go zabierała do domu, ale to nie przynosiło skutku-na następny dzień to samo.

Nauczyciele w końcu przedzwonili na policję, żeby chłopaka zgarnęli, bo dzieci się boją wyjść na podwórko na przerwach, czy lekcjach. Po tym zdarzeniu podniosły się głosy podobne do waszych- on przecież krzywdy nikomu nie robił, a że gadał głupoty do dzieci, to nie znaczy, żeby zaraz go do kryminału zamykać, bo przecież on jest niegroźny i taki kochany. No i on tylko się patrzył.

Adaś zniknął na całe wakacje i początek następnego roku szkolnego. A gdy powrócił znowu stanął na trasie Alicji. Alicja nauczona doświadczeniem wróciła się po ojca do domu. Jej ojciec-na szczęście równie rosły co Adaś, zagroził, że jak Adaś zbliży się do jego córki to mu zęby powybija. I Adaś od Alicji się odciął. Znalazł inną ofiarę.

Świadkiem naocznym tego zdarzenia nie byłam, ale z relacji wielu osób, zarówno tych broniących Adasia (wciąż!), jak i tych, którzy w końcu ucieszyli się, że go zamknął w jakimś zakładzie na dłużej albo i do końca jego dni, Adaś zaatakował dziewczynkę, gdy ta wracała ze szkoły. Ponoć chciał ją tylko pocałować i przytulić, ale gdyby nie interwencja przechodzących mężczyzn, mogłoby się to skończyć inaczej. Dziewczynka podobno krzyczała, a Adaś uporczywie próbował ją tulić i całować. Mężczyźni obezwładnili go, zadzwonili na policję. A potem już lawina- Adaś oddany do ośrodka i nastał spokój.

Rodzi mi się jedno pytanie: co by było, gdyby Ci mężczyźni nie przechodzili obok? Co by ten niegroźny Adaś zrobił tej dziewczynce?

adaś upośledzenie

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 234 (274)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…