Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78197

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio ktoś tu dodał historię o chłopaku troszkę niestabilnym psychicznie w liceum. Ja mam troszkę podobny przypadek, a przebywanie z nim w klasie już ok. 8 miesięcy wystarczyło, aby uznać go za jednego ze zdecydowanie najgorszych przypadków, jakie mnie spotkały w szkole.

Mały wstęp potrzebny do historii: Jestem uczniem 1 klasy technikum (gastronomicznego - co też jest ważne), w klasie ogólnie nie ma większych podziałów, wszyscy się dogadujemy i nawet lubimy, ale przypadek, który teraz opiszę, jest jedynym, którego nikt nie lubi, i ciężko się z nim dogadać.

Na potrzeby historii nazwijmy go Januszem.

Historia właściwa:

1. Umiejętność życia w otaczającym go społeczeństwie.

Wychowawczyni opowiadała nam o jego przypadku podczas jego nieobecności. Nasz Janusz ma taki problem, że emocjonalnie nie jest rozwinięty w pełni (natomiast nie ma z rozwojem intelektualnym problemu - ma całkiem dobre oceny).
Pewnie to nic takiego, prawda? Otóż nie.

Na lekcjach zwykłych zazwyczaj nikomu nie wadzi. Żyje we własnym świecie i siedzi cicho. Natomiast przerwy... ciężko tu powiedzieć o jakimkolwiek spokoju. Kiedy chcę pogadać na spokojnie z kolegami, on zaczyna "tańczyć" przy nas i głośno śpiewać z puszczoną muzyką. Na prośby i groźby, aby przestał, nie reaguje. Pomaga jedynie zastraszenie go poprzez podejście do niego z agresywną postawą, wtedy Janusz skula się i zaczyna uciekać, popiskując na cały korytarz. Niestety zazwyczaj wraca i zaczyna znowu swój kabaret. Janusz ma też w zwyczaju wpraszać się w rozmowy, śmiać się głupio i głośno przy nas, co nam bardzo przeszkadza.

Kiedy zdarza się, że jestem trochę dalej od kolegów, idąc za potrzebą chwilowej przerwy od ludzi i słuchając muzyki, potrafi do mnie przybiec, zacząć mnie zaczepiać poprzez stukania w ramię, próby włożenia czegoś mi pod podkoszulek, wyciągania mi słuchawek i piszcząc mi przed nos, że mnie zabije etc.(tak bez powodu potrafi grozić ci śmiercią, ale kto by się takim czymś przejmował ;P) I to już by było piekielne, ale mam tego jeszcze trochę ;)

2. Praca w kuchni podczas praktyk zawodowych.

Raz w tygodniu mamy cały dzień praktyk zawodowych na kuchni w szkole. Nie będę się zagłębiał w szczegóły, bo to nie jest ważne. Przejdźmy do Januszka.
Naprawdę nikt nie wie, dlaczego Janusz poszedł na gastronomię. Jego umiejętności gastronomiczne są potwornie niskie. Zaraz ktoś powie, że po to się idzie na gastronomię, aby się nauczyć. W końcu on może nie umie, ale go to interesuje i chce się nauczyć.

No dobrze, to jest całkiem zrozumiałe, ale powiedzcie mi:
- Czy wy nie ucząc się w kierunku gastronomii jesteście tak nieporadni, aby mieć problem z przewróceniem kotleta na patelni? Bardzo wątpię, sporo tu jest ludzi mieszkających już samemu, i potrafi sobie ugotować obiad.

Tak, wierzcie mi lub nie, ale Janusz ma naprawdę mało wiedzy w tym zakresie. W 90% trzeba mu pomagać nawet z głupim obraniem cebuli, nie mówiąc już o zrobieniu ciasta na np. naleśniki. Z reguły pani stoi właśnie przy nim, a jeżeli nie pani, to jakaś koleżanka z klasy, co postanowiła mu pomóc mimo wszystko.
A co robi, jak już jakimś cudem przygotuje potrawę, odda jedną porcję do oceny i drugą zje? Wyciąga telefon, biedronkowe uszojeby i zaczyna siedzieć na tyłku do usranej śmierci. Do wszystkiego trzeba go poganiać - naczyń po sobie nie umyje, już nawet nie wspominam o czyszczeniu stanowiska. Zazwyczaj za niego robi to osoba odpowiedzialna za kontrolę czystości na stanowiskach.
Jednak kiedy go przymusimy do wyczyszczenia np. pieca, robi to strasznie uporczywie, i potrafi go czyścić dobrą godzinę.
Zaczyna być wtedy agresywny, i możecie mi nie uwierzyć, ale praktycznie zawsze dochodzi do bójki między Januszem, a osobą, która jako pierwsza straciła do niego nerwy (najczęściej jakaś dziewczyna).

Agresywny Janusz zaczyna się na wszystkich wydzierać, wyzywać innych i obiecywać różnie tortury, piekła czy solo za garażami z jego mamą. On co prawda waży jakieś 70kg i ma ledwie 172cm wzrostu, i teoretycznie można by było go olać, ale to jest niemożliwe.

3. Dlaczego nic z nim nie zrobimy?
Dobre pytanie. Otóż dlatego, że mama Januszka to przyjaciółka wychowawczyni i dyrektorki, przez co jest nietykalny. Rozmawialiśmy z panią, błagaliśmy ją, aby dostał nauczanie indywidualne, odciąży to nas i jego. Wychowawczyni obiecała, że porozmawia z jego Matką. Nie zgodziła się. Nie wiem, dlaczego jego matka mu to robi, że daje go do normalnej klasy, chociaż wie, że tam nie jest mile widziany, a czasami nawet bity.

Naprawdę nie wiem co robić, ignorowanie nic nie daje, prośby i groźby odpadają, przemoc to chwilowe rozwiązanie, a i tak potem zaczyna się ciebie czepiać i ci grozić, przez co jest tylko gorzej. Matka go usilnie trzyma w klasie, Janusz ma immunited u wychowawczyni, każda nasza skarga na niego jest zasłaniana "ale on już taki jest, musicie go tolerować".

To jest kleszcz, którego nie da się odczepić.
Mam dość.

Szkoła

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (205)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…