Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#7828

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Historia miała miejsce kilka lat temu, kiedy mieszkałem jeszcze w małym kilkutysięcznym miasteczku na południu Polski. Otóż pewnego pięknego słonecznego dnia na tablicach, wiatach przystankowych i słupach zawisły plakaty z wielkim napisem: "KAZIK na żywo". Obok tego podano datę, godzinę rozpoczęcia, oraz miejsce koncertu jakim był dość znany bar w sąsiedniej, również niewielkiej miejscowości. Jako, że od zawsze lubiłem Kazika, a przyjazd tak znanego artysty do tak małej mieściny był zawsze dużym wydarzeniem, postanowiłem poinformować niezwłocznie kumpli i zacząć działać, gdyż koncert miał odbyć się za kilka dni. Wraz z kolegami (jako że wtedy byliśmy uczniami liceum) rozpoczęliśmy zbieranie pieniędzy, załatwianie transportu itp. Jako, że nie byliśmy wtedy jeszcze pełnoletni, załatwieniem busa i podpisaniem umowy o transport, musiała zająć się osoba która ukończyła 18 lat. W końcu za darmowy przejazd zgodził się starszy brat kolegi. Po dwóch dniach wszystko było załatwione i dopięte na ostatni guzik: Finanse, transport, prowiant i bilety... I w końcu nadszedł upragniony dzień, a raczej wieczór. Wpakowaliśmy się do busa i ruszyliśmy w drogę, śmiejąc się żartując w jakieś 20 osób. Po jakimś czasie znaleźliśmy się przed knajpką i wtedy po raz pierwszy coś mnie tknęło. Na parkingu stał może jeden samochód i ogólnie panowała cisza, choć do koncertu pozostało niecałe pół godziny. Weszliśmy do pubu, a tam całkowita konsternacja... Większość stolików pusta, gdzieniegdzie okoliczne pijaczki sączyły piwo. O co chodzi - zapytałem w duchu, może pomyliliśmy knajpy, ale to przecież niemożliwe. I wtem do stojącego na niewielkiej scenie mikrofonu podszedł na oko 70-letni dziadek z siwymi wąsami bez kilku przednich zębów, przypominający raczej wspomnianych pijaczków, niż jakiegoś artystę czy konferansjera. Z tą różnicą ze na ramieniu niósł sporej wielkości jeszcze chyba przedwojenny akordeon. Po chwili podano mu krzesło rozsiadł się wygodnie i.... wesoło się przedstawił:
- Witojcież!!! Kazik jestem....
Staliśmy tak z 10 min. z otwartymi na oścież otworami gębowymi... Kazik zagrał na żywo, tyle że był to miejscowy grajek, który miał poprowadzić jakąś lokalną biesiadę... Teraz już wiem że należy wszystko sprawdzić i upewnić się a tego "koncertu" nie zapomnę do końca życia...

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 660 (826)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…