Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany
Witajcie/Guten Tag/Bonjour/Ola/Ostroumiye/Bongiorno/Shalom/Salam Alejkum/Good Day.
Jest to moja pierwsza opowieść na piekielnych i nie jest związana z moim nickiem :V. Do tej pory pasożytowałem na tej stronie, patrząc, ale działając jak cień, ale teraz postanowiłem napisać tą historię, z racji tego, że historia dosyć jasna i wiadoma. Wiaomo, to jest zły, a kto nie. Nie jest zawiła jak brazylijska telenowela ani nowe prawa i chyba zboczyłem z toku... Wracając...

Kilka lat temu (a dokadniej rzecz ujmując w roku pańskim 2012, w sierpniu, jakby ktoś chciał wiedzieć), wybrałem się z moją mamą po krajach byłej Jugosławi, a raczej jej północnemu i środkowemu Rejonowi z biurem podróży "Itaka" ("Śladami Śliwowicy" czy jakoś tak) i o ile biuru nie mam nic do zarzucenia, to o tyle naszej "kochanej" pilotce... A bierzcie popcorn, bo będzie co opowiadać.

Zacznijmy od teg jak wykonywała swoją pracę... Otóż nie wykonywała jej wcale. Kiedy udaliśmy się do Lubljany (tak to się pisze) około 6 rano, kazała nam, po pierwsze niezwłocznie wysiadać z autobusu... Na najbardziej ruchliwej o tej porze ulicy (czyli wjazd do starego miasta), a potem, gdy rozpoczęło się oberwanie chmury (tego burzą nie można byłó nazwać, o leciały kulki gradu o centymetrowej średnicy, a widoczność była na może 5 metrów), kazała nam stać pod gołym niebem. Na szczęście ksiądz z katedry Lubjańskiej jak nas zobaczył, to nas zagonił do śwątyni, byśmy nie zmokli. Ani za bardzo się nie uszkodzili. Z doświadczenia wiem, że przewodnik musi choć trochę umiec dogadać się z miejscowymi ich językiem (chociaż co gdzie jest), a co... Najmłodsi (w tym ja) musieli tłumaczyć z polsko-Bóg wie czego na rosyjsko-chorwacko-słoweńsko-angielski i vice versa. Koniec końców, kiedy tego dnia udaliśmy się na spoczynek do jakiejś miejscowości... Nie rozróżniała znaków drogowych, chociażsą bardzo podobne (jeśli nie identyczne) jak w Polsce.. POmijam fat, że prawie rozjchaliśmy pieszego... Sztuk kilka...

LAtaiśmy po Chorwacji bez ładu i składu, a po wybrzeżu... Tam są tylko trzy kierunki: rzód, tył, rzepaść do Morza... Nie sądziłem żę jadać po linii prostej można się zgubić... Kierowcy się nawet nas pytali (byliśmy w pierwszym rzędzie za nimi) "Pani STomatolog. czy my dobrze jedziemy?" Nie spominając o układach i kładzikach. Fakt, piloci, jak mają, to mają jakieś układy, ale polegające na tym, że "Słuchaj Slavko, Ci ludzie są super i są ze mą, daj im rabat tak z 10%, to nie zaboli" i najczeciej to działa, a ona.. W sklepach, w któryc ceny były okołó 30% droższe, to jeszcze zbierała jakieś 10% ze sprzedaży i specjalnie się z tym nie kryła. A tymczasem, gdy przyszliśmy do jakiegoś sklepiku na uboczu, gdzie ceny były okołó 90% normalnej ceny, to gdy jeszcze właściciel usłyszał, że jesteśmy Polakami, to powiedział, że niech straci, ale niech mamy 20% zniżki. Spytany odpowiedział, że kiedyś żył w Polsce i bardzo mu się podobało. A był to Muzułmanin, nie Arab.

Dubrovnik... Nie za bardzo trzeba sięrozwodzić... Dała przewodniczce (na szzęście- Polkę) i gdzeiś zniknęła... Na kilka godzin... I przyniosła podłej jakości śliwowicę. Wiem, bo zalatywała naftą na 4 kroki. A potem już było tylko lepiej...

Generalnie wkurzałaa wszystkich. Nawet na granicy z Bośnią i Hercegowiną, kiedy Celowali do nas z RPG (inna historia) powiedzieli, żę mamy dać tą blondynę, to nic nam się nie stanie, bo ich denerwuje.

Pod koniec,kiedy mieliśmy ją już powyżęj dziurek w nosie i chcieliśmy ją zostawić na granicy węgierskiej (pomyiła północ z wschodem, przecież to nic), to przyzła pora na oddanie zniżek... Każdemu młodzikowi (w tym mnie) trafiło się... 10 eurocentów... A powinno być ponad 20€, więc gdzie była reszta? Poszedł pozew, "Itaka" zwróciła koszty, pani musiała zapłacić sporą karę oraz jeszcze nam odszkodowanie (każdemu z osobna chyba z 300-400€) oraz zostła zwolniona WŁASNEJ Firmy... Smaczku dodaje fakt, iż była podwykonawcą "Itaki", a w swoje firmie pracowała jako... Specjalisty od Krajów byłej Jugosławii... Jak widać, niezbyt.

PS. Kierowcom za pracę daliśmy prawie 10 litrów najlepszego wina chorwackiego, które zostało przez nią zarekwirowane i skonsumowane w bliżej nieokreślonych okolicznościach.

PPS. Większymi pilotami byli młodzi czyli do 15 lat, bo oni lepiej się orientowali w mieście niż paniusia. Plus, jako jedyni zabieraliśmy mapy. Przewodnikom nie mam nic do zarzucenia, byli świetni. Czasem trudni do zrozumienia przez akcent, ale świetni. Podobnie jak wpółwycieczkowicze.

PPPS. Pamiętajcie, by do Jugosławii zabrać tarczę ;)

zagranica

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (16)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…