Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78876

przez ~KlaraLara ·
| Do ulubionych
Pracuję jako megafonistka na dworcu (tak-tak, ja jestem tą panią, która niewyraźnie powie wam, że wasz pociąg jest spóźniony i nie, nie wkładam sobie do ust klusek jak w Misiu). Pracuję na stacji, która jest ważnym węzłem komunikacyjnym (tzn. przecina się kilka ważnych tras i ludzie się przesiadają).

Nie będę opowiadać o PKP, a o ludziach i ich olewaniu nas jako pracowników i pasażerów oraz kombinowaniu - np. jak dostać zwrot za bilet.

1) Dzwonią z kasy i pytają o pociąg na drugi koniec Polski, który odjazd miał 15 min. wcześniej. Czy odjechał? czy z tego peronu, co miał? czy planowo? itd.

Odpowiadam, że tak i pytam, o co chodzi. Na co kasjerka mówi mi, że właśnie przyszła pasażerka i twierdzi, że stała na dobrym peronie i o dobrej godzinie, a pociągu nie widziała. Normalnie pociąg widmo... Nie wiem jak wam, ale mi nie udałoby się nie zauważyć (a mam problemy ze wzrokiem) ponad 300 metrów żelastwa stojącego i hałasującego obok mnie.

Kobieta chciała uzyskać zwrot za bilet i myślała, że jej się uda. Oczywiście zarzekała się, że pociągu nie było i że była na czas. Zwrotu nie dostała.

2) Pociąg ze stacji X przyjechał z opóźnieniem 20 min., powiedzmy o godzinie 20.30 był na stacji.
Pociąg do stacji Y miał odjazd o godzinie 20.55 - więc kto chciał się przesiąść, miał wystarczająco dużo czasu.

Wszystko ładnie, pięknie, pociąg do Y odjechał planowo.

Ok 21.10 dzwoni kasa i pyta o pociąg do Y, bo ludzie są i twierdzą, że przyjechali opóźnionym z X i nie zdążyli się przesiąść…

Nie były to osoby stare, niepełnosprawne czy też nierozumiejące języka polskiego. Na 99% poszły do galerii handlowej znajdującej się obok i straciły poczucie czasu. Ale zrobić z siebie idiotę to mieli czas.

Zwrotu za bilety nie dostali.

3) Pociąg do Z oczekuje na inny opóźniony pociąg.

Niestety musi czekać ponad 40 minut, a później opóźnienie dobija do pełnej godziny. Trudno, dyspozytor kazał czekać, to czekamy.

Ale jest, alleluja, spóźniony pociąg przyjechał, ludzie się przesiedli i chcemy jechać. Ale… Jakaś pasażerka wyszła z dzieckiem z pociągu, zostawiając bagaże, i poszła gdzieś, niby po coś do picia. A my czekamy 5 minut, 10 minut i po 15 minutach (co chwilę wygłaszałam komunikaty, że chcemy odjechać i nawoływałam panią przez megafon) pańcia przychodzi i wsiada, jak gdyby nigdy nic, a pociąg w końcu może ruszać.

Na dworcu są 2 bary i 3 sklepiki, w których kupimy praktycznie wszystko, więc kobieta nie musiała szukać sklepu nie wiadomo gdzie.

Informację przekazał nam konduktor, któremu o braku współpasażera doniósł pan z przedziału.


Ja rozumiem, że każdy orze jak może, ale żeby robić z siebie debila, bo się spóźniło i robić awantury, że kasjerka nie chce oddać pieniędzy za bilet, tego już nie rozumiem. Albo nie szanować czasu innych ludzi, bo ona musi wybierać soczek przez 20 min. - to już lekka przesada.

PS. Dla wyjaśnienia, dlaczego nie odjechaliśmy, zostawiając zagapioną panią na dworcu. Sprawa jest prosta, dla drużyny konduktorskiej byłby to duży kłopot - musieliby pisać raporty, tłumaczyć się, szukać kontaktu do pani i najpewniej tłumaczyć się ze skargi złożonej przez panią, a wiadomo, że nikt nie ma ochoty na dodatkową pracę (tak przynajmniej słyszałam).


Jak się spodoba, napiszę jeszcze, mam tego o wiele więcej.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (218)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…