Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#78883

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witajcie, jest to mój pierwszy wpis tutaj i dotyczył on będzie sklepów i piekelnych sytuacji od strony kasjera - a trochę się ich nazbierało, bo od ukończenia liceum pracuję w tej branży. Opiszę wszystko podpunktami, żeby się wygodniej mi pisało, wam czytało.

1. Przedsiębiorczy pracodawca:
Moja pierwsza praca, przyznam, że była w tym moja wina, bo pozwoliłam, ale wiadomo - tuż po szkole (liceum) - więc bez doświadczenia szłam, gdzie mnie chcieli. Pominę fakt pracy na pełen etat przy umowie na pół - jak wyżej, sama się zgodziłam. Ale kierownik sklepu kazał płacić za każdy przeterminowany produkt - w teorii 3 dziewczyny na sklepie, każda sprawdza "swoje" półki, ma zrobić przecenę na tydzień przed końcem terminu ważności - sprawiedliwe, co? Nie do końca, bo gdy mnie nie było i inna osoba wykładała akurat towar często nie patrzyła na daty i wkładała dłuższą datę do przodu - przez co mogłam myśleć, że starsza data się sprzedała i nie muszę już o tym pamiętać. I tak każdy towar po terminie był nam odejmowany z wypłaty.
Dodatkowo gdy w końcu ktoś nie wytrzymał i zgłosił, jak to jest naprawdę z umową i rzeczywistą pracą kierownik i pracodawca poinstruowali mnie dokładnie, co mam mówić na policji - tak, dobrze rozumiecie - kazali mi kłamać na policji. Rozwiązałam umowę w tym momencie, ale nadal nie rozumiem, co oni sobie myśleli - że na policji uwierzą, że pracuję od 6 do 10 i nie wiem, kto przejmuje po mnie zmiane?

2. Dzieci w sklepie:
Sytuacja z mojej aktualnej pracy. Nie lubię dzieci, nie muszę lubić, ale dopóki są grzeczne uśmiechnę się do nich, podam soczek czy zabawkę, gdy widzę, że wypatrują kiedy dostaną. Gdy jednak trafi się dziecko, na które mamusia nie zwraca uwagi bo w końcu od tego jestem ja moja cierpliwość się kończy. Przekładanie mi towaru na taśmie gdy chcę go zeskanować to pikuś, gdy pakuje ręce do klawiatury i dodaje lub odejmuje mi artykuły z paragonu ciężko znieść, ale najgorzej znoszę hałas. Pakuję klientom zakupy i mam na kasie rolki, po których cięższe towary zjeżdzają, żebym nie musiała ich przesuwać sama. Jest to jedyna rzecz, której nie zniosę - na kasie przy galerii już jest hałas, ludzie rozmawiają, lodówki hałasują i bez tego często nie słyszę co się do mnie mówi. Zawsze grzecznie zwracam uwagę, czasem rodzice (chwała im!) strofują pociechy, czasem źle na mnie patrzą, ale jedna sytuacja mnie przerosła. Pojawił się w sklepie dzieciak z bogatymi rodzicami i się zaczęło . Otwiera bramki i włącza alarm, na co już zwróciłam uwagę. Rodzice już źle na mnie patrzą, ale ignoruję. Gdy nadeszła ich kolej na kasowanie, dzieciak pierwsze co robi biegnie do rolek - zatrzymuję je i mówię, że nie służą one do zabawy. Popełniłam okropny błąd wedle rozumowania ojca i zaczął się krzyk. Po prostu na mnie zaczął krzyczeć, że do czego jak nie do zabawy i najlepiej dla mnie chyba byłoby, jakby dzieciak nie ruszał się i nie oddychał, że on znosi podobny hałas w pracy, to ja też mogę i w ten deseń. Takiego wyczulonego klienta jeszcze nie miałam i żal mi jego synka, który będzie myślał, że wszystko mu wolno.

Trochę się rozpisałam, mam nadzieję, że nie jest źle. Piszcie jeśli chcecie więcej, na pewno coś się znajdzie.

sklepy

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 25 (71)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…