Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78916

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Było to około 10 lat temu. Musiałam sobie znaleźć jakieś lokum przed rozpoczęciem roku akademickiego. Szukałam na gwałt, bo wcześniej nie miałam kiedy. W rodzinnym mieście trzymał mnie staż z Urzędu Pracy i, choć przeglądałam ogłoszenia w Anonsach i innych gazetkach (Internet jeszcze nie buzował wtedy taką ilością ogłoszeń jak teraz), to nie miałam kiedy pojechać nawet sprawdzić, jak oferowany pokój wygląda. Później, mając wolny sierpień i wrzesień, od razu przystąpiłam do szukania pokoju na serio.

Dużo ogłoszeń było nieaktualnych, choć wstawałam skoro świt, by kupić nowe gazety w kiosku i dzwonić od samego rana. W końcu udało mi się umówić na kilka spotkań odnośnie lokum i zapadła mi w pamięci szczególnie jedna niesamowita, niepowtarzalna, superancka propozycja najmu.

Pan, z którym rozmawiałam przez telefon, zapewniał, że ma na wynajem mieszkanie studenckie, które wynajmuje studentom na pokoje. Z każdym studentem podpisuje osobną umowę (na czym mi zależało, bo akurat żadna z moich koleżanek nie poszła na studia do tego miasta) i na pewno się dogadamy. Cena najmu to 300 zł za osobę, a mieszkanie świeżo po remoncie i na pewno się dogadamy.

Nie było to jedyne miejsce, które miałam odwiedzić tego dnia, ale z telefonu wyglądało, że będzie najkorzystniejsze dla mnie. Daleko od uczelni, ale cena nieporównywalnie niższa od innych ofert najmu, znajdujących się bliżej, więc nawet z biletem miesięcznym i tak miałabym połowę (i więcej) pieniędzy w kieszeni... Za pięknie, prawda?

Pan, około 40-tki na karku, zaprowadził mnie do mieszkania na trzecim piętrze bloku. Mieszkanie 3-pokojowe, około 60-70 metrów. W kompletnej ruinie... Wróć, w środku "remontu". Mimo wszystko gram dobrą minę do złej gry. Pytam, jak warunki najmu miałyby wyglądać, koszty itd.

Tak więc:
- pokój 1, najmniejszy, 1-osobowy za 600 zł, ale już jest wynajęty,
- pokój 2, średni, 2-osobowy za 450 zł od osoby,
- pokój 3, największy, 3-osobowy za 350 zł od osoby,
- wszystkie koszty (czynsz, gaz, prąd, woda, ogrzewanie) podzielone równo na 7 lokatorów,
- brak Internetu, ale lokatorzy sami mogą sobie założyć (obszar obsługiwała jedna firma, a jej ceny zaczynały się od 100 zł/mieś.),
- "może wstawi się jakieś łóżka”.

Łóżka? Jakieś?

Tam nawet podłogi nie było, tylko wylewka, a był koniec sierpnia. Ba! W łazience, a raczej zdemolowanej klitce, był tylko sedes bez deski... I dosłownie kilka niesamowicie starych płytek na podłodze. Żadnego prysznica (choć, uwaga, był murowany cegłami brodzik i doprowadzony do niego wężyk z zimną wodą od spłuczki).

W kuchni mała lodówka, żeby nawet nie powiedzieć "turystyczna", którą kojarzę raczej z kawalerek albo najmowanych na kilka dni domków nad jeziorem. Na pytanie, czy będzie inna lodówka, pan stwierdził, że ta jest jeszcze dobra. Oczywiście w kuchni wiszący ledwo na ścianie blaszany zlew (opierający się chyba na doprowadzonych rurkach do odpływu), jakieś dwie szafki pamiętające Zimną Wojnę i równie stary, podziurawiony gumolit.

Pan już zacierał rączki, że zaraz podpiszemy umowę, a ja mu na to, że mam jeszcze dziś jedno mieszkanie do obejrzenia i się zastanowię. Na co tylko usłyszałam, że tak blisko października już nigdzie nie znajdę równie dobrej oferty...

Uf, dzięki jakiejś sile wyższej, mimo wielu spotkań z innymi wynajmującymi, nie udało mi się natrafić na równie fascynującą perełkę. Nigdy. Przynajmniej dotychczas.

Dla porównania, w niedalekiej okolicy udało mi się nająć z trzema innymi dziewczynami niewiele mniejsze mieszkanie za około 1200 zł z opłatami, ale tamto nadaje się już na osobną historię.

mieszkanie najem wynajem studia ruina pieniądze oszust adult

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (177)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…