Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78932

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O cioci i kuzynie, których najchętniej zakopałbym gdzieś naprawdę głęboko...

Jestem coachem, e-sportowym coachem, mówiąc bardzo zwięźle. Trenuję ludzi, którzy chcą być lepsi w pewną grę online.

Na początku (z braku pomysłów, jak spędzić najdłuższe wakacje w moim życiu) uznałem, że dawanie "lekcji" będzie idealną pracą wakacyjną. Szczególnie że jestem całkiem dobry. Chętnych ludzi było naprawdę dużo, myślę że to przez w miarę niską cenę owych usług.

Minął miesiąc, po przeliczeniu wszystkich wpłat na paypala, wyszła z tego całkiem niezła średnia krajowa. Ludzi coraz więcej, stąd w młodej głupiej głowie zaświtał pomysł, by nie iść na studia i zajmować się tym na pełen etat.

Znalezienie kawalerki w rodzinnym mieście, przeprowadzka, wszystko zajęło mniej więcej tydzień. Czułem się jakbym złapał Boga za nogi i wspinał się aż do kolan... Rodzice byli dumni - i tak naprawdę z tego najbardziej się cieszyłem.

Wiadomość, że synek utrzymuje się przez gry szybko rozeszła się w rodzinie. Niektórzy kręcili głową, mówiąc: "znalazłbyś sobie jakąś normalną pracę”. Inni byli dumni, jeszcze innych to w ogóle nie obchodziło.

Znalazła się ciocia, powiedzmy „Grażynka", która bardzo zainteresowała się sprawą. Zaczęła przychodzić do rodziców coraz częściej, mimo iż mieszka prawie 30 km za miastem. Aż nastała kulminacja.

Zaproszenie na obiad.

Wziąłem wolne i razem z rodzicami ruszyliśmy do jaskini potwora. Prócz mnie, rodziców i Grażynki był również jej syn, niech będzie "Arek". Chłopak, mówiąc krótko, bez jakiegokolwiek życia towarzyskiego. Przyklejony do komputera 24/7. 22-letni chłop (seriale i przeglądanie Internetu to jego jedyne zajęcie, to jest naprawdę ważne dla historii, nie gra w żadne gry).

Po zjedzeniu obiadu i serii pytań co do mojego „zawodu", ciocia wyszła z propozycją, że skoro tak dobrze mi idzie, to może pokazałbym jak to wszystko działa Arkowi, żeby też dorobił parę groszy.

Szybkie spojrzenie na rodziców, prawie jakbym czytał w ich myślach: "to pułapka, sp***rdalamy”. No ale rodzinie chyba trzeba pomagać, prawda? Spytałem o jego ranking, ile lat gra i jak dobry jest jego język angielski, ponieważ 990% klientów to Amerykanie bądź Brytyjczycy.

Arek: Nie, chłopie, ja w to nigdy nie grałem, ale wiesz, zawsze szybko się uczyłem, hehehe. Z angielskim trochę słabo, ale wiesz, przecież to oni muszą się do mnie dostosować, co nie? Hehehe… Poduczysz mnie we wszystkim i razem sobie poradzimy, hehehe.
Grażyna: Zresztą to tylko jakieś głupie gry, ile trzeba się uczyć? No, to kiedy załatwisz mu jakichś klientów? Hehehe.
Ja: Jasne, mogę pomóc, 10$ za godzinę i kawałek po kawałku cię poduczę, zapisz się do szkoły językowej i jakoś sobie SAM znajdziesz ludzi.

Dalszej rozmowy nie trzeba przytaczać... Krzyki na mnie, na rodziców, znów na mnie.

Nie chcę pomóc kuzynowi, który od skończenia zawodówki nie chce ruszyć się z domu, by znaleźć jakąkolwiek pracę. Jestem samolubny, niewychowany, chytry... Reszta rodziny wzięła stronę cioci.

No cóż, przynajmniej nie muszę już jej znosić.

Rodzina Gry Usługi

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 186 (220)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…