Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79067

przez (PW) ·
| Do ulubionych
A propos ostatniej historii o rowerzystach.

Jakiś czas temu szłam sobie przez centrum miasta. Ludzi dookoła było raczej więcej niż mniej, jak to w centrum. Jeśli widzę rower, zawsze schodzę mu z drogi, bo wiem, jak na rowerze jeżdżę na przykład ja (źle) i że ominięcie kogoś nie jest dla mnie taką prostą rzeczą (i z tego powodu raczej nie jeżdżę na rowerze). Tak więc zdecydowanie nie jestem kimś, kto się właduje pod koła i będzie miał jeszcze pretensje.

W pewnym momencie szłam chodnikiem, bardzo szerokim, miał jakieś cztery metry. Przyjeżdża obok mnie dziecko na rowerze, dosyć blisko, a tuż za nim matka - z czymże praktycznie muskając mnie kierownicą. Nie powiem, zirytowałam się.

Poszłam kawałek dalej, minęło kilka minut i usiłowałam przejść przez placyk, na którym ta sama matka i dziecko robili urocze kółeczka. To nadal był w zasadzie chodnik, inni ludzie też mieli problem z przejściem dzięki ich "zabawom". No nic, weszłam, tamci wykręcają, dziecko obok mnie przejechało, matka oczywiście przejechała mi po nodze. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, odjechała, a za idiotami krzyczeć nie będę. Poszłam dalej, dziwiąc się, co to za zbieg okoliczności, a kobieta znów wykonała sztuczkę numer jeden pt "nie umiem omijać ludzi". Noż... Gdybym szła krzywo, jak mi się zdarza, pewnie bym jej wlazła pod koła i jeszcze byłoby na mnie.
Smaczku dodaje to, że dzieciak mały, kilkuletni, a jeździ na dwukołowym rowerze lepiej od niej samej.

Co to w ogóle miało znaczyć? O ile dwie pierwsze sytuacje mogły się zdarzyć komuś, kto po prostu średnio jeździ na rowerze, o tyle za trzecim razem kobieta miała jakieś trzy metry ze swojej strony na ominięcie mnie. No chyba że do tego stopnia nie umie jeździć, że delikatnie skręcić też nie umie.

Rowery

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 91 (139)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…