Kiedyś przeczytałam na stronie artykuł o pracy w McDonalds. Chciałam go skomentować, ale bałam się, że wyrzucą mnie z pracy lub będę miała problemy ze strony kierownika.
W maku pracuję 3 lata. Otóż, niejednokrotnie zdarzy się, że gość nas zwyzywa bo frytki były za słabo usmażone, rzucą we mnie pudełkiem z kanapką bo nie jest taka jak na obrazku.
Przychodzi pani z pudełkiem po BigMacu i prosi managera - podchodzę i pytam w czym problem. Pani mówi, że chciała kanapkę z bekonem, a dostała bez. Pytam gdzie jest kanapka, pani odpowiada, że zjadła i się nie zorientowała, że nie ma w niej bekonu, ale teraz chce nową, z bekonem, ma ją dostać szybko, bo jej się należy
Okej, wydaję i przepraszam, w końcu mój błąd... Innym razem pan przyjechał na drive, złożył zamówienie, przy okienku zwyzywał pracownicę od nierobów i tumanów, bo kto to wymyślił, żeby zamawiać przez jakiś tam głośnik, za dużo okienek tu mamy.
Dziś przychodzi pani z lodem i mówi, że zamawiała loda z podwójną polewą czekoladową. Sprawdzam na paragonie - rzeczywiście, patrzę na loda, zupełnie nietknięty, na górze jest polewa, pytam skąd wie, że na dole nie ma polewy - "bo wiem - chcę nowego, większego, może być ten wasz mak flur z kiti katem".
Przychodzi pan i zamawia Royala. Mówi, że chce, aby obsługa przyniosła mu zamówienie do stolika.
Chłopak na kasie mówi, że do stolika donosimy zamówienia rodzinne lub pomagamy osobom starszym, albo niepełnosprawnym - gość chce zwrot pieniędzy i grozi, że napisze skargę do Warszawy, a na kolegę poczeka sobie przed knajpą, żeby rozwiązać problem inaczej. Uuu strasznie.
Wczoraj pan rzuca w dziewczynę paragonem z kiosku i chce złożyć zamówienie jeszcze raz, tylko przy kasie, bo na kiosku zapłacił więcej, a on nie da się okradać, nam - złodziejom.
Oprócz tych sytuacji ogólnie jest fajnie, wesoło, dobra ekipa to podstawa. :)
W maku pracuję 3 lata. Otóż, niejednokrotnie zdarzy się, że gość nas zwyzywa bo frytki były za słabo usmażone, rzucą we mnie pudełkiem z kanapką bo nie jest taka jak na obrazku.
Przychodzi pani z pudełkiem po BigMacu i prosi managera - podchodzę i pytam w czym problem. Pani mówi, że chciała kanapkę z bekonem, a dostała bez. Pytam gdzie jest kanapka, pani odpowiada, że zjadła i się nie zorientowała, że nie ma w niej bekonu, ale teraz chce nową, z bekonem, ma ją dostać szybko, bo jej się należy
Okej, wydaję i przepraszam, w końcu mój błąd... Innym razem pan przyjechał na drive, złożył zamówienie, przy okienku zwyzywał pracownicę od nierobów i tumanów, bo kto to wymyślił, żeby zamawiać przez jakiś tam głośnik, za dużo okienek tu mamy.
Dziś przychodzi pani z lodem i mówi, że zamawiała loda z podwójną polewą czekoladową. Sprawdzam na paragonie - rzeczywiście, patrzę na loda, zupełnie nietknięty, na górze jest polewa, pytam skąd wie, że na dole nie ma polewy - "bo wiem - chcę nowego, większego, może być ten wasz mak flur z kiti katem".
Przychodzi pan i zamawia Royala. Mówi, że chce, aby obsługa przyniosła mu zamówienie do stolika.
Chłopak na kasie mówi, że do stolika donosimy zamówienia rodzinne lub pomagamy osobom starszym, albo niepełnosprawnym - gość chce zwrot pieniędzy i grozi, że napisze skargę do Warszawy, a na kolegę poczeka sobie przed knajpą, żeby rozwiązać problem inaczej. Uuu strasznie.
Wczoraj pan rzuca w dziewczynę paragonem z kiosku i chce złożyć zamówienie jeszcze raz, tylko przy kasie, bo na kiosku zapłacił więcej, a on nie da się okradać, nam - złodziejom.
Oprócz tych sytuacji ogólnie jest fajnie, wesoło, dobra ekipa to podstawa. :)
gastronomia
Ocena:
120
(164)
Komentarze