Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#7950

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Historia wydarzyła się kilka lat temu ale do dzisiaj gdy to wspominam na mej twarzy pojawia się uśmiech. Otóż wyjechałem do sanatorium do pięknej uzdrowiskowej miejscowości położonej nad Bałtykiem. Jako że zawsze lubiłem oglądać na żywo różnego rodzaju widowiska sportowe, a w szczególności mecze piłki nożnej, korzystając z okazji postanowiłem wybrać się na mecz zwłaszcza że lokalna drużyna z dobrymi wynikami występowała w ówczesnej 3 lidze. Niestety nigdzie nie mogłem znaleźć informacji o najbliższym meczu - w mieście nie było żadnych plakatów, a w lokalnej prasie nie dostrzegłem nawet wzmianki. Dodam, że internet nie był jeszcze tak popularny i dostępny jak obecnie. Nie mogąc natrafić na żadną informację z racji tego, że miałem dużo wolnego czasu, postanowiłem wybrać się do siedziby klubu i tam dowiedzieć się czegoś więcej. Zanim wybrałem się do klubu, postanowiłem zwiedzić miejscową katedrę, w związku z czym ubrałem się odświętnie, to jest garnitur i oczywiście świecące wypastowane buty, do tego czarne okulary co sprawiło że swym wyglądem przypominałem bardziej biznesmena niż kuracjusza, co było jak się za chwile dowiecie brzemienne w skutkach.

Bez problemu wszedłem do klubowego budynku, wypatrując jakiejś osoby, która mogłaby mi udzielić informacji. W końcu natrafiłem na sekretariat. Troszkę onieśmielony wszedłem do środka. Tam powitała mnie miła Pani pytając w jakiej sprawie.
- Dzień dobry! Jestem z południa Polski z miasta X i chciałbym zapytać...
Wtem sekretarka przerwała mi w połowie zdania:
- Pan z południa z X?? To zapraszam do gabinetu Prezesa klubu!
To mówiąc, otwarła mi drzwi do drugiego pomieszczenia, w którym ujrzałem siedzącego za biurkiem lekko szpakowatego Pana.
- Ach witam, witam!!! Nazywam się X Y i jestem właścicielem klubu - przedstawił się. Troszkę zdziwiony takim powitaniem, również się przedstawiłem, jednak gość nie dał mi za bardzo dojść do słowa.
- Może kawki, herbatki albo coś mocniejszego? - Zaproponował.
- No to kawki. - Odparłem zdziwiony gościnnością. Jednak gość kontynuował:
- Widzi pan, jesteśmy małym klubem i nie mamy bogatej infrastruktury, ale jesteśmy kuźnią młodych piłkarskich talentów.
Tu zaczął opowiadać i wychwalać klub, piłkarzy, miasto, itp. Jako że interesuję się piłką nożną podjąłem temat. Po jakimś czasie do biura weszła sekretarka, trzymając dwa talerze z jakimś ciepłym posiłkiem.
- Panowie tak debatują, a pora coś zjeść. Polecamy pstrąga z warzywami, nasz lokalny przysmak!!
Wtedy zorientowałem się, że coś tu jest nie tak i jakimś cudem udało mi się wykręcić od zjedzenia posiłku.
- Przejdźmy do rzeczy. - Odezwał się prezes - To ile jesteście w stanie dać za napastnika Kowalskiego (nazwisko zmienione)
- Że co? - Odparłem.
- No pytam ile jesteście w stanie wyłożyć, zaznaczam że interesuje nas tylko transfer definitywny!
- To chyba jakaś pomyłka. - Odparłem zmieszany i zdziwiony, po czym zupełnie już zdezorientowany, chciałem jak najszybciej wyjść.
- Zaraz, zaraz - Odparł prezes - To pan nie chcesz kupić zawodnika?
- No nie... - Odparłem z coraz większym zdziwieniem na twarzy.
- To kim pan do cholery jesteś i kto pana tu wpuścił?? - Gość wyraźnie się zdenerwował.
W końcu wyjaśniłem że jestem turystą i przyszedłem tylko zapytać o mecz. Myślałem że gość zejdzie na zawał i w momencie dostało się przez telefon sekretarce i ochroniarzowi, który najwyraźniej zaniedbał swe obowiązki. Okazało się, iż oczekują na przyjazd przedstawiciela znanego klubu z południa Polski, który był zainteresowany kupnem młodego, zdolnego zawodnika miejscowej drużyny, a klub zarobiłby na tym duże pieniądze. Jak się później dowiedziałem, z transferu jednak nic nie wyszło, a ja dostałem darmową wejściówkę na mecz i pamiątkowy proporczyk z herbem klubu.
Swoją drogą do dzisiaj się zastanawiam skoro byłem tak przekonywujący czy nie zostać profesjonalnym managerem sportowym :)

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 437 (633)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…