Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79596

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Muszę to z siebie wyrzucić, bo szlag mnie trafia, kiedy obserwuję sytuację.

Kilka dni temu jechałam ze swoją siostrą do lekarza, była to pilna sprawa, więc czas trochę nas gonił. Podczas jazdy zauważyłam na dość obskurnym przystanku karton. Niby nic, ale tknęło mnie i poprosiłam siostrę, aby zawróciła. Moje podejrzenia okazały się słuszne, karton z niewielkimi dziurami skrywał porzucone szczeniaki. Szybka decyzja - nie możemy ich zostawić, jest piekielny upał, a poza tym nie wiadomo, jak długo leżą na tym nieszczęsnym przystanku. Uznałyśmy, że zawieziemy je do najbliższego schroniska. Wiedziałam, że więcej zrobić nie możemy, ponieważ opcja przygarnięcia maluchów nie wchodziła w grę; nasza rodzina ma dużo zwierząt, w tym kilka psów i bardzo trudno wszystkie wykarmić, dlatego odpaliłam wujka Google, adres wpisany w nawigację, karton do samochodu i jedziemy.

Szybko zrobiłam w nim większe dziury, z czego pieski od razu skorzystały i wystawiały małe łebki. Naliczyłam cztery sztuki. W czasie postoju starałam się także dawać im w miarę możliwości wodę oraz chłodziłam je wachlowaniem gazetą, a do tego w aucie była klimatyzacja.

I tu zaczyna się piekielna historia.

Podjeżdżamy pod schronisko, wychodzimy z kartonem i dzwonimy dzwonkiem. Czekamy w upale, zanim ktoś do nas wreszcie wyjdzie, bo na bramie jest wyraźny zakaz wchodzenia na teren obiektu. Z wyraźnym ociąganiem wychodzi do nas Pani.

Pani: Słucham, o co chodzi?
Siostra: Znalazłyśmy pieski na przystanku.
Pani: Którym?
Siostra: Nie wiemy, to było gdzieś na głównej drodze, chyba jakaś wioska.
Pani: A, no to nie przyjmiemy, bo taka procedura i bierzemy tylko z Piekielnowa.
Siostra: Jak to nie? Więc co mamy z nimi zrobić?
Pani (wzrusza ramionami): Nie wiem. Można zadzwonić po straż miejską, a oni je do nas przywiozą.
Siostra: Proszę pani, my się spieszymy, znalazłyśmy je przypadkowo...
Pani: Nie interesuje mnie to.
Siostra: Czyli mogłyśmy je tak po prostu zostawić i byłby dobrze?
Pani wzrusza obojętnie ramionami.
Siostra: Dobrze, to zostawiamy je pod bramą.
Pani: W takim razie spiszę numery auta.
Siostra: Proszę bardzo.

Pani ostatecznie zrezygnowała, widząc, że odjeżdżamy i jej groźba nie poskutkowała.

Tego samego wieczoru weszłam na stronę schroniska, pieski zostały przyjęte, ale dodano wzmiankę, że PORZUCONO je pod bramą SCHRONISKA. Okej, no trudno, łyknęłam to jakoś z siostrą, jednak kolejnego dnia na profilu na Facebooku schroniska pojawił się wpis, gdzie potraktowano nas gorzej, niż ludzi, którzy znęcają się nad zwierzętami. Według tej historii, porzuciłyśmy pieski w bestialskich warunkach, skrzywdziłyśmy je, a schronisko znów spotyka się z ludzkim okrucieństwem, a my jesteśmy podłe. Mało tego, posypała się fala negatywnych komentarzy w naszą stronę, wyzywano moją siostrę od ścierwa, grożono jej, życzono jak najgorszego, mnie też nie oszczędzono.

I teraz moje pytanie: co miałyśmy zrobić? Według tej logiki(?) o wiele lepiej postąpiłabym, gdybym nie powiedziała siostrze o kartonie? Gdybyśmy zostawiły je na pastwę losu, bo miałyśmy sprawy osobiste na głowie? Owszem, można było zadzwonić po straż miejską, ale nawet nie przyszło nam to początkowo do głowy, a poza tym, kiedy patrzyłam podczas drogi na regulamin schroniska, nigdzie nie pisało, że zwierzęta spoza określonego rejonu nie są przyjmowane. Później nie było nawet czasu, żeby czekać pod schroniskiem, aż ci przyjadą do tego wezwania.

Nie wiem, jak teraz. Może po tej akcji zmieniono regulamin schroniska i dodano punkt odnośnie przyjmowania zwierząt. Odechciało mi się tam zaglądać. Pani właścicielka jest uznawana według opinii za miłą, dobrą i dbającą o zwierzęta, a obojętne jej były tamte psiaki.

Czuję się obrażona i winna, chociaż zrobiłam coś, co uważam za słuszne podejście. Mogłam postąpić jak wielu kierowców, zignorować karton na przystanku, bo przecież to mogło być cokolwiek. Czy bycie dobrym człowiekiem w tych czasach jeszcze się opłaca?

EDIT: Historia JEST prawdziwa, to jej całość, a nie część. Nigdy wcześniej nie pisałam niczego na Piekielnych, a sprawa zbulwersowała mnie na tyle, abym podjęła taki krok. Jeśli chodzi o procedury schroniska, to powtarzam, że w regulaminie nie było wzmianki o braku możliwości przyjmowania psów zza miasta. Jeśli to miało być logiczne, dla nas nie było.

piekielne schronisko

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (175)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…