Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79836

przez ~KKND ·
| Do ulubionych
Piekielno-zabawna historia z wartką akcją, o szalonej rodzince.

Koniec lat 90-tych. Byłem dzieckiem, miałem może jakieś 10-12 lat. Na osiedlu mieszkała rodzina - facet, babka, synek (około 2 lata młodszy ode mnie) i córka (około 4 lata młodsza). Ulubioną zabawą tych dzieci było słowne zaczepianie i prowokowanie innych dzieci. Gdy ktoś odpowiedział - słownie lub co gorsza fizycznie - dzieci biegły do rodziców, którzy od tamtego momentu zaczynali prześladować rodziców tego nieszczęsnego dziecka i jak je samo. Zaczepiali, zagadywali, rozpowiadali kłamliwe historie, wyzywali, straszyli policją i sądami, grozili przemocą. Przodowała w tym szalona mama, bo szalony tata był lekko wycofany.

Rzeczona mama zasługuje tu na szerszy opis: Przeraźliwe chuda. Krótkie, czarne niczym najczarniejsza noc, zaczesane do tyłu włosy. Oczy drapieżnika, spojrzenie mordercy. Ubrana zazwyczaj na czarno. Najprawdziwsza, archetypowa psychopatka.

Wracając jednak do szalonych dzieci, miałem na nich sprawdzony sposób. Gdy zaczynali swoją litanię wyzwisk, wystarczyło ich kawałek pogonić, a odpuszczali i nie pokazywali się już do końca dnia.

Tak samo było tego dnia. Jadę sobie na rowerze przez osiedle i dobiegają mnie krzyki psycho-dzieci. Wyzwiska sypią się konkretne, więc mając tego powyżej uszu zatrzymuję się, zawracam i jadę na nich. Oni, zgodnie z planem, uciekają za róg bloku, a ja za nimi. Nagle niespodziewany zwrot akcji! Zza węgła wyskakują na mnie... szaleni rodzice!

Psycho-mama, z czarnymi włosami, ubrana cała na czarno, wyglądająca niczym Obcy z filmów Ridleya Scotta, rzuca się na mnie ze szponami, również pomalowanymi na czarno. Ja błyskawicznie skręcam kierownicę, kładę rower na lewą stronę, wciskam tylny hamulec i wykonawszy obrót o 180 stopni, daję z całej siły po pedałach. Świrusy dosłownie metr za mną, więc pedałuję najszybciej jak mogę. Zbliżam się do drugiego końca bloku, a tam zza rogu wyskakuje na mnie - jak się później okazało - psycho-wujek!

Facet wielki i gruby, ze 140 kg wagi, z brodą drwala. Totalnie się go tam nie spodziewałem i nie miałem nawet ułamka sekundy by zareagować, gdy złapał mnie za kierownicę i stawiając opór swą imponującą masą, momentalnie wyhamował całkiem niemały pęd. Zgodnie z prawami fizyki przeleciałem zarówno przez kierownicę jak i przez wujka.

Jak to dziecko, wylądowałem na ziemi niezwykle fartownie, bez żadnych obrażeń i od razu się pozbierałem by kontynuować ucieczkę pieszo. Kierunek - dom. Muszę minąć jeszcze jeden blok i za nim jest mój. Biegnę, a psycho-wujek za mną. Mimo solidnej masy, biegł całkiem szybko i już mnie prawie miał, kiedy zdecydowałem się na kolejny manewr unikowo-wymijający. Blok miał remontowaną elewację i chodnik na całej długości pokryty był piaskiem.

Wykonując kontrolowany poślizg, skręciłem gwałtownie o 90 stopni. Wujek instynktownie zrobił to samo co ja, jednak znacząca różnica w masie spowodowała, że stracił kontrolę nad swoim poślizgiem i efektownie wywinął orła. Wyśmiałem go bezczelnie i pobiegłem do domu.

No dobra, wymknąłem się wariatom, ale co z rowerem?

Zdałem relację rodzicom, którzy zresztą psycho-rodzinkę dobrze znali. No i poszliśmy do nich. Pukamy do drzwi, otwierają, przez sekundę wszyscy po sobie patrzą, jak tu nagle psycho-mama nie ryknie:

- Zap***dolę cię ty mały s*****synuuuuuuu!

I rzuca się na mnie z pazurami, lecz jej zapędy bojowe ostudził mój ojciec, wystawiając rękę, od której psycholka się odbiła jak od ściany. Jej mąż, dotychczas bierny, widząc tę sytuację rzucił się na mojego ojca, jednak szybki, niezbyt mocny, ale celny prosty w nos, przekonał go by sobie odpuścił. Psycho-wujka nie było, może leczył kontuzję bo przegranym starciu z piaskiem, asfaltem i grawitacją. Pokonana rodzinka jeszcze chwilę pofukała, pokrzyczała i powiedziała, że jak chcemy rower, to mamy przyjść z policją.

Skończyło się tak, że wszyscy razem wybraliśmy się na komisariat. Tam, po wysłuchaniu obu wersji, policjant kazał świrusom natychmiast oddać mi rower, po czym postraszył ich kuratorem, bo jak się okazało to nie pierwsza tego typu sytuacja.

Rower odzyskałem, a od tamtego momentu psycho-dzieci już ani razu mnie nie zaczepiły.

dzieciństwo lata_90

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 120 (170)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…