Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79859

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miałam męża.

Poznałam go jeszcze na studiach. Miał dobry charakter i świetnie czułam się w jego towarzystwie. Przeprowadziłam się dla niego 300km od rodzinnych stron i potem poszło z górki: chodzenie, narzeczeństwo, ślub.

A potem w miarę szybki rozwód.

Jak już powiedział "tak" przed ołtarzem to chyba stwierdził, że nie musi się już starać. Z zadbanego faceta zrobił się otyłą fleją. Ode mnie natomiast wymagał, żebym zawsze była zadbana. Na każdą moją prośbę żeby poszedł ze mną na basen czy siłownie, bo nie dość, że spędzilibyśmy wspólnie czas, to na zdrowie by mu to wyszło, reagował agresją, bo przecież jest "ciacho". Wspólne wyjście do kina, teatru czy na spacer? Po co? Lepsze oglądanie seriali, gry na komputerze. Prośba żebyśmy spotkali się z moimi znajomymi?

On nie chciał, bo to "inteligencja" (zwykli ludzie po studiach, a ktoś tu miał chyba kompleks), on woli sobotnie wyjście z jego znajomymi. Raz w miesiącu chciałam jeździć do rodziców, strasznie tęskniłam. Ale mu się nie chciało, bo daleko, bo bez sensu na 3 dni, bo przegapimy obiadek niedzielny u jego mamusi. W pewnym momencie zaczęłam zarabiać więcej niż on. Zamiast się cieszyć, że stać nas na fajny wyjazd (i tak nigdzie nie byliśmy), czy gadżet do domu (nie kupiliśmy) on się złościł, no bo jak to kobieta zarabia więcej od niego. Nawet życie łóżkowe stało się "koszmarem". 3 minuty bez ładu i składu- ważne że on był zadowolony. Na moje sugestie, że w seksie nie ma miejsca na egoizm tylko prychał niezadowolony.

Reasumując: byłam dla niego ważna, żeby mógł pochwalić się znajomym i na fejsie, że ma żonę. Byłam mu potrzebna żeby mu zrobić jeść, wyprać jego gacie i posprzątać w domu. Nie dawał od siebie nic. Byłam niesamowicie samotna i sfrustrowana. Nie chciałam tak żyć. Dałam sobie drugą szansę na szczęście i się z nim rozwiodłam.

Ostatnio widziałam jego zdjęcia - schudł, fryzjera odwiedził. Słuchy mnie doszły, że robi to po to, żeby pokazać mi co straciłam. Niedoczekanie. Wygląd się zmienił, ale charakter zostaje paskudny.

Ale naszła mnie refleksja. Pełno w necie jest "inspirujących" historii jak to po rozstaniu ludzie się wizualnie zmieniają. Czyli, że się da. Tylko dlaczego ludzie jak już są w związku to przestają o siebie dbać, zabiegać o drugą połówkę? A potem płacz, lament, olaboga jaki ja pokrzywdzony bądź pokrzywdzona. I się "biorą za siebie" żeby udowodnić byłemu i pewnie całemu światu, że jest się jednak fajnym. A nie trzeba było zrobić tego wcześniej?

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (215)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…