Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79864

przez ~panizplastykiczyinnegowoku ·
| Do ulubionych
Wczoraj miałam spotkanie klasy z liceum. I tak wzięło nas na wspomnienia o szkole, nauczycielach, co przypomniało mi o dość piekielnej sytuacji, której doświadczyłam w pierwszych kilku tygodniach liceum.

W 1 klasie mieliśmy przedmiot zwany WOK. W teorii powinniśmy się czegoś dowiedzieć o kulturze, a w praktyce prowadziła go niespełniona plastyczka, która miała bardzo dziwne pomysły i np. kazała nam malować plasteliną, czy przynieść glinę, abyśmy coś z tej gliny zrobili na lekcji (ostatecznie nie wyszło, bo rodzice już podjęli w jej sprawie interwencje, gdyż praktycznie co tydzień żądała artykułów z kosmosu). A ze mną zaczęło się niewinnie- na pierwszym spotkaniu nakazała przygotować w ramach pracy domowej pracę narysowaną mazakami albo markerami. Temat dowolny.

Od dziecka miałam zapędy do rysowania i malowania, a wiec będąc w liceum miałam już za sobą spore doświadczenia w rysunkach, bo chodziłam na kółka plastyczne w szkole, na zajęcia w domu kultury itd. Dostałam też w końcu markery "z górnej półki" jako prezent na urodziny. Tylko 10 kolorów, ale były to markery, które wspaniale się blendowały i mieszały ze sobą, dając efekt wręcz druku jeśli dobrze się ich użyło.

Gdy przyniosłam moją pracę wykonaną moimi markerami, nie wyglądała ona aż tak perfekcyjnie jakbym chciała, ale nauczycielka stwierdziła, że jest to praca wydrukowana na papierze. Tłumaczę, że to nie są mazaki za 5 zł, wykonane są w inny sposób i na innych podstawach, niż te zwykłe szkolne, i one dają o wiele lepsze efekty. Wpisała mi 1 za pracę domową z notatką, że jest to praca wydrukowana. Dodatkowo wpisała mi uwagę za próbę oszustwa. Poszłam się kłócić, gdy nastąpił koniec lekcji. Zaproponowałam, że skoro mi nie wierzy, to przyniosę mój zestaw i narysuję jej coś jeszcze raz.

I prawie moja propozycja została spełniona. Dlaczego prawie? Plastyczka wyciągnęła kartkę i typowe szkolne mazaki i w ciągu przerwy kazała mi narysować jeszcze raz to co zrobiłam w domu. Mówię, że tego się nie zrobi, bo raz- na pracę poświęciłam 2 godziny lekko, a dwa, że tu nie zrobię płynnych przejść. Ale wyzwania się podjęłam i tak jak sądziłam- wyglądało to okropnie w porównaniu do pracy z domu. Nauczycielka wzięła więc to za potwierdzenie tego, że ją oszukuję.

Poszłam z tą sprawą do wychowawczyni, co było moim błędem, gdyż okazało się, że kobiety to koleżanki. Konieczna więc była interwencja rodziców, gdyż następne prace były oceniane również przez pryzmat kłamstwa i gdy osoby, które robiły pracę na "odwal" dostawały 4, ja dostawałam 2. I nie winię tych osób, bo wiadomo jak to było w liceum z takimi przedmiotami- nikomu do życia niepotrzebne, chyba że walczyło się o stypendium. A ja miałam takie ambicje.

Rodzice przyszli wraz ze mną na wywiadówce. Najpierw wysłuchali tego, że ja nie pracuję samodzielnie, obrazki ściągam z internetu albo odkupuję od osób z ASP. Rodzice znali moje zdolności i tym razem ja ze swoim sprzętem pokazałam nauczycielce moje zdolności (tak, przez bitą godzinę siedzieliśmy u niej, żeby udowodnić jej, że potrafię). W końcu nauczycielka zgodziła się łaskawie po pokazie umiejętności zmienić oceny. My na wszelki wypadek wystosowaliśmy pismo do dyrektora, aby zabrać nauczycielce opcję, że ją szantażowaliśmy i dlatego zmieniła ocenę.

Jak się okazało potem- lekcje z tą nauczycielką były najgorszymi lekcjami w liceum (tak jak wspominałam- co tydzień jakiś nowy super pomysł; brak znajomości różnych technik i nowszego sprzętu), a braki z WOKu, nadrabialiśmy na j. polskim.

szkoła

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 104 (126)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…