Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79901

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Do tej pory tutaj tylko zaglądałem, ale po dzisiejszej sytuacji postanowiłem podzielić się z Wami pewną historią. Bardzo często narzeka się na rowerzystów, na to jak jeżdżą, ignorują przepisy itd. Fakt, wielu z nich powinno przejść obowiązkowe szkolenia z zasad bezpieczeństwa na drodze, nim zdecydują się na rower wsiąść, jednak w tej historii chciałbym ukazać piekielność ze strony pieszych, a konkretniej pewnego pana, który dzisiaj bardzo zaszedł mi za skórę.

Zacznijmy od tego, że mieszkam w mieście, w którym bardzo powszechne są trasy pieszo-rowerowe. Oczywistością dla mnie, jako rowerzysty jest, że w takich miejscach trzeba zachować szczególną ostrożność i uważać na pieszych. Są jednak osoby, które prawdopodobnie celowo robią wszystko, aby innym życie utrudnić. Nie raz trafiłem na ludzi, którzy będąc w małych grupach blokowali przejazd i nie reagowali na dzwonek, ani prośbę by się przesunąć. Rekordem jest jednak pewien pan, którego dla historii nazwijmy Janusz.

Pan Janusz jest dobrze znany w rejonie. Emerytowany pracownik elektrowni, który robi absolutnie wszystko, aby tylko dokuczyć sąsiadom. Pech chce, że przy okazji mieszka w bloku naprzeciwko mojego, a co za tym idzie mam z nim styczność dosyć często. Jest pewna rzecz, która wyjątkowo źle na niego działa. Rower, a właściwie to właściciele rowerów.

Nie raz zdarzało się, że głośno komentował i wyzywał rowerzystów od pań lekkich obyczajów, bo tak akurat mu się podobało. Czasami jednak posuwał się dalej i np. celowo wyskoczył komuś pod koła, aby potem straszyć policją i sądami, bo ktoś na niego wpadł. Na dziada nie było sposobu, raz interweniowała nawet policja, gdy sąsiadce celowo uszkodził koło, ale raczej to do niego nie przemówiło.

Tyle o Januszu, czas na część właściwą.

Do pracy jeżdżę na rowerze, gdyż jest to dla mnie najwygodniejszy sposób na dotarcie. Tak było też i dzisiaj, wyprowadziłem moje dwa kółka z piwnicy i ruszyłem przed siebie. W pewnym momencie, gdy akurat wjechałem na ścieżkę pieszo-rowerową, poczułem jakieś szarpnięcie i zaraz po tym usłyszałem, że ktoś za mną upadł. Przestraszyłem się, gdyż staram się zawsze jeździć ostrożnie, a tu prawdopodobnie kogoś potrąciłem. Odwróciłem się i co widzę? Janusz, który właśnie próbuje podnieść się z chodnika i już uruchamia swój SSP (System Soczystego Przeklinania). Nie wiem, skąd się tam znalazł (prawdopodobnie stał przy murku oddzielającym śmietnik od ulicy), ani co tak właściwie zrobił. Podejrzewam, że chciał mi zrobić numer i złapać za bagażnik, a że chłop raczej postawny jestem, to się przeliczył.

Nie muszę chyba dodawać, że momentalnie w moim kierunku poleciała soczysta salwa przekleństw i gróźb? Wiecie co jednak było najgorsze? Nie ten upierdliwy gbur, a reakcja ludzi, którzy oczywiście go nie znali, sytuacji nie widzieli, ale już wydali wyrok, że to ten paskudny rowerzysta wjechał na starszego pana. Dopiero jakaś kobieta ujęła się za mną mówiąc, że zna tego prostaka i w razie przyjazdu policji potwierdzi, że facet celowo zaczepia rowerzystów.

Ostatecznie policja nie była wzywana, ludzie poszli we własne strony, Janusz trochę poprzeklinał i obiecał zemstę, a ja stwierdziłem, że nie ma co sobie nerwów więcej marnować i przy okazji do pracy się spóźnić. Nie wyglądał na potłuczonego, z resztą sam się w pewnym momencie oddalił, to ze spokojnym sumieniem ruszyłem dalej.

Naprawdę nie wiem, co takiemu siedzi w głowie. Stwarza zagrożenie nie tylko dla siebie, ale i dla innych uczestników ruchu. Czy kiedyś faktycznie miał jakieś traumatyczne przejścia w tym temacie? Wątpię, wydaje mi się raczej, że jest zwykłym... Sami sobie dopowiedzcie kim.

ulica

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 86 (96)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…