Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79917

przez ~Dorisss ·
| Do ulubionych
Parę lat temu skończyłam studia.

Zarówno pracę inżynierską jak i magisterską pisałam u tej samej Pani Promotor, która była wspaniałym nauczycielem, do tego na zakończenie studiów dawała mi znać, jak dowiadywała się, że w okolicy szukają nowych pracowników w branży. Nic mi nie załatwiała, chodziłam ze swoim CV, później na rozmowy, czasem dostawałam odpowiedzi, czasem nie.

Aż w końcu w jednym miejscu przeszłam pozytywnie rekrutację i 2 miesiące przed obroną zaczęłam pracować na część etatu w swoim wyuczonym zawodzie. Po obronie przeszłam na pełen etat. Istotną sprawą było to, że jednym z etapów rekrutacji był test kompetencji - wiedza typowo ze studiów, zadania otwarte i zamknięte - wiedziałam, że coś takiego będzie (co ważne, informacja o tym była z tej firmy, a nie od mojej Promotorki). Tyle tytułem wstępu.

Po jakimś roku od rozpoczęcia pracy zwolniło się jedno miejsce na takim samym stanowisku jak moje i rozpoczęła się rekrutacja. Zaczęły napływać CV. Kierowniczce zależało przede wszystkim na dobrej atmosferze w pracy, więc wybrane CV przyniosła do nas, żebyśmy też je ocenili. Okazało się że pośród nich jest CV mojej znajomej ze studiów.

Z dziewczyną praktycznie się nie znałam, więc nic nie powiedziałam tylko siedziałam cicho. Znajoma została zaproszona na rozmowę. Skądś się dowiedziała, że ja pracuje w tej firmie, więc odezwała się do mnie na twarzoksiążce. Zapytała, czy mogę jej trochę doradzić w tej kwestii i odpowiedzieć na parę pytań. Stwierdziłam, że w sumie czemu nie, nie ma problemu. O ja naiwna!

Nie licząc oczywistych pytań o tym, jak mi się pracuje, czy warto w ogóle się starać o przyjęcie, czy wypłata jest dobra itp. padło pytanie o test kompetencji. Nie miałam zamiaru podawać jej pytań, szczególnie że ostatnio test widziałam rok temu, nie miałam pojęcia, czy pytania dostanie takie same, czy inne. Jedynie powiedziałam jej jakich mniej więcej zagadnień może się spodziewać oraz poleciłam jej przejrzenie zbioru zadań, który teoretycznie powinna przerobić już w liceum (może niektórzy kojarzą - zbiór zadań z chemii rozszerzonej Pazdro). I na tym mogłoby się skończyć... Ale wtedy nie byłoby tej opowieści. Piekielności zaczęły się, gdy następnego dnia zastałam na twarzoksiążce prywatną wiadomość od niej:

(Z)najoma: cześć, bo ja przejrzałam tę książkę, ale tam są trudne zadania (przypominam - dziewczyna skończyła chemię, książka to zbiór zadań z liceum). Możesz mi pomóc?
(D)orisss: to znaczy? jak pomóc?
(Z): no wytłumaczysz mi jak je rozwiązać?
(D): w każdym dziale masz przykładowe zadania razem ze sposobem rozwiązania, zacznij od tych pierwszych, najprostszych. Odpowiedzi masz na końcu książki. Jak opanujesz najprostsze to idź to trudniejszych. Raczej wątpię żeby na teście pojawiły się te z dwoma gwiazdkami ;)
(Z): no tak ale ja nie umiem
(D): to jak skończyłaś studia?
(Z): bo na studiach było coś innego (???)
(D): dasz sobie radę, masz kilka dni, trzymam kciuki.
(Z): a mogłabyś zagadać w pracy żeby mi nie robili tego testu? Tylko przyjęli bez tego?

W tym momencie mnie krew zalała. Nie jestem zwolenniczką "załatwiania" pracy, nawet gdyby to było możliwe. A poza tym jak mogłam poświadczyć przed swoim pracodawcą, że dziewczyna, która nie umie rozwiązać zadań z obliczania stężeń będzie dobrym pracownikiem na stanowisku, które wymagało użycia tej umiejętności każdego dnia?

(D): nie ma takiej opcji
(Z): no weź... pomóż mi, nie bądź taka
(D): już Ci dostatecznie pomogłam, mogłam Ci nic nie mówić przecież.
(Z): a możemy się spotkać?
(D): w jakim celu?
(Z): ja przyniosę zbiór zadań. Pomożesz mi porozwiązywać? Chociaż 2-3 godziny. Możemy się spotkać w kawiarni. Postawię Ci kawę :)

Przez całe studia udzielałam korepetycji - z chemii, matematyki, czasem z fizyki. Jako studentka za 60 minut lekcji brałam 30 zł. Była to cena razem z dojazdem do ucznia. A tutaj 2-3 godziny i KAWA???

(D): wiesz, ja korepetycji udzielałam na studiach, teraz już tego nie robię. Ale mogę dla Ciebie zrobić wyjątek. Nie mam czasu żeby dojechać, zapraszam do mnie. Za godzinę 30 zł. Kawę mogę Ci zrobić.
(Z): a za samą kawę nie możesz?
(D): nie
(Z): A to spier***

I na tym by się skończyło, w pracy nic nie powiedziałam. Znajoma przyszła napisać test, bardzo źle jej poszedł. Pracę dostał ktoś inny.

I tylko wśród dawnych znajomych ze studiów jestem znana jako ta bezduszna, która pomóc przyjaciółce (??) w potrzebie nie chciała.

praca chemia komunikacja_miejska

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 181 (189)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…