O piekielnym pracodawcy.
Kończąc studia udało mi się dostać prace można powiedzieć całkiem powiązaną z wykształceniem, co jak wiadomo wcale nie jest sprawą tak oczywistą.
Zarobki jak na początek były całkiem ok, atmosfera również w porządku.
Przez pierwsze parę miesięcy wydawało mi się, że po prostu znalazłem firmę gdzie faktycznie warto pracować, warto dawać coś z siebie. O naiwności...
Zaczęło się dość niewinnie - wykonywanie dodatkowych obowiązków motywowane faktem, że brakuje ludzi a praca musi być wykonana. Człowiek młody, naiwny, chce się wykazać więc pracuje licząc, że mu się to opłaci.
Z czasem doszło do tego, że właściwie pracowałem na 2-3 stanowiskach jednocześnie oczywiście za niezmienioną pensję. Czy mi to przeszkadzało? Może to dziwne, ale na początku nie za bardzo.
Gorzej zrobiło się, gdy ktoś postanowił docenić mój wkład w rozwój firmy i dostałem awans :). Początkowo naiwnie myślałem że awans = podwyżka wiec no generalnie super :).
Otóż awans niósł za sobą następujące zmiany: jeszcze więcej pracy i podwyżka 0 zł, przyznaje - wtedy zaświeciła mi się pierwsza czerwona lampka.
Rozmowy z przełożonymi mające za cel zwrócenie ich uwagi na powyższą niesprawiedliwość również pozostawały bez skutków - firma jest w złej kondycji, nie stać nas na podwyżki itp.
Tak się jednak złożyło, że awans niósł ze sobą również odpowiedzialność za rekrutowanie nowych pracowników. Wiecie co się okazało ?
Nowo przyjmowani pracownicy na niższe stanowiska dostawali wyższe pensje od mojej. Sprowadzało się to do tego, że zarabiali więcej od osób, które ich szkoliły i czuwały nad prawidłowością wykonywanej pracy :).
Powyższe piekielności zmotywowały mnie do poszukiwań pracy, firmę gotową mnie zatrudnić znalazłem w jeden dzień - pensja dokładnie 2 razy wyższa.
Co na to mój ówczesny pracodawca? Damy podwyżkę! Oszałamiające 200 zł.
Jak się sprawa skończyła chyba wiadomo - teraz pracuje w nowej firmie, praca bez porównania lżejsza, ciekawsza, po prostu lepsza. W nowej firmie jestem już rok i absolutnie nie żałuję zmiany.
Być może kogoś ta historia ośmieli do działania. Czasem nie warto bojować z pracodawcą, który swojego pracownika - nawet tego dobrego ma za nic. :)
Pozdrawiam i życzę odwagi.
Kończąc studia udało mi się dostać prace można powiedzieć całkiem powiązaną z wykształceniem, co jak wiadomo wcale nie jest sprawą tak oczywistą.
Zarobki jak na początek były całkiem ok, atmosfera również w porządku.
Przez pierwsze parę miesięcy wydawało mi się, że po prostu znalazłem firmę gdzie faktycznie warto pracować, warto dawać coś z siebie. O naiwności...
Zaczęło się dość niewinnie - wykonywanie dodatkowych obowiązków motywowane faktem, że brakuje ludzi a praca musi być wykonana. Człowiek młody, naiwny, chce się wykazać więc pracuje licząc, że mu się to opłaci.
Z czasem doszło do tego, że właściwie pracowałem na 2-3 stanowiskach jednocześnie oczywiście za niezmienioną pensję. Czy mi to przeszkadzało? Może to dziwne, ale na początku nie za bardzo.
Gorzej zrobiło się, gdy ktoś postanowił docenić mój wkład w rozwój firmy i dostałem awans :). Początkowo naiwnie myślałem że awans = podwyżka wiec no generalnie super :).
Otóż awans niósł za sobą następujące zmiany: jeszcze więcej pracy i podwyżka 0 zł, przyznaje - wtedy zaświeciła mi się pierwsza czerwona lampka.
Rozmowy z przełożonymi mające za cel zwrócenie ich uwagi na powyższą niesprawiedliwość również pozostawały bez skutków - firma jest w złej kondycji, nie stać nas na podwyżki itp.
Tak się jednak złożyło, że awans niósł ze sobą również odpowiedzialność za rekrutowanie nowych pracowników. Wiecie co się okazało ?
Nowo przyjmowani pracownicy na niższe stanowiska dostawali wyższe pensje od mojej. Sprowadzało się to do tego, że zarabiali więcej od osób, które ich szkoliły i czuwały nad prawidłowością wykonywanej pracy :).
Powyższe piekielności zmotywowały mnie do poszukiwań pracy, firmę gotową mnie zatrudnić znalazłem w jeden dzień - pensja dokładnie 2 razy wyższa.
Co na to mój ówczesny pracodawca? Damy podwyżkę! Oszałamiające 200 zł.
Jak się sprawa skończyła chyba wiadomo - teraz pracuje w nowej firmie, praca bez porównania lżejsza, ciekawsza, po prostu lepsza. W nowej firmie jestem już rok i absolutnie nie żałuję zmiany.
Być może kogoś ta historia ośmieli do działania. Czasem nie warto bojować z pracodawcą, który swojego pracownika - nawet tego dobrego ma za nic. :)
Pozdrawiam i życzę odwagi.
Ocena:
164
(176)
Komentarze