zarchiwizowany
Skomentuj
(13)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Pracowałem w wakacje na ośrodku wypoczynkowym. Byłem tam godpodarczym, w odróżnieniu od sytuacji, sprzedawców, kasjerów itp. nie muszę być miłym dla gości i w pewnych sytuacjach mówię im dokładnie to co myślę. Powiem, że kręci się tam trochę bezdomnych kotów, które są dokarmiane przez kuchnie, ogólnie ich stan zdrowia, nie przedstawia się najlepiej, są zapuszczone i mają zaropiałe oczy. Kiedy kręciłem się przy głównym budynku, podeszła do mnie kobieta z kotem. Trzymała go w
sposób profesjonalny, łapiąc go za sierść na karku, przez co kotek tak wysiał podkulony bez ruchu. Wyjechała do mnie z ryjem, że jest opiekunką dzieci z kolonii i studentką weterynarii i jak to może być, żeby chory kot, chodził po stołówce i roznosił zarazki. Tłumacze jej, że pretensje może kierować do kelnerek, ponieważ to one są odpowiedzialne za stołówkę, jak i to, że koty są niczyje i w zasadzie poza kontrolą. Babka widząc, że nic nie wskóra, na odchodne zamachneła się i z całej siły cisnęła kotem o chodnik. Po tym zdarzeniu zwątpiłem w miłość do zwierząt ludzi z weterynarii.
sposób profesjonalny, łapiąc go za sierść na karku, przez co kotek tak wysiał podkulony bez ruchu. Wyjechała do mnie z ryjem, że jest opiekunką dzieci z kolonii i studentką weterynarii i jak to może być, żeby chory kot, chodził po stołówce i roznosił zarazki. Tłumacze jej, że pretensje może kierować do kelnerek, ponieważ to one są odpowiedzialne za stołówkę, jak i to, że koty są niczyje i w zasadzie poza kontrolą. Babka widząc, że nic nie wskóra, na odchodne zamachneła się i z całej siły cisnęła kotem o chodnik. Po tym zdarzeniu zwątpiłem w miłość do zwierząt ludzi z weterynarii.
Ocena:
86
(194)
Komentarze