Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#80349

przez ~Bonobo ·
| było | Do ulubionych
Historia o piekielnych zamieszczających historie na piekielnych. Z przymrużeniem oka, ale tak się niektóre historie czyta.

Typ 1: Długie wstępy i szczegóły, które nic do historii nie dodają.

Od marca do września 1983 mój wujek Stefan mieszkał razem z żoną, trójką dzieci i teściową w Pcimiu przy ulicy Kwiatowej. Jego sąsiad, pan Kowalski miał taki duży czerwony rower. Rower był zazwyczaj trzymany w piwnicy, czasem też na korytarzu, gdzie rower trzymała też Zosia spod 15. Rower Zosi był zielony i bardzo drogi. Zosia często pożyczała rower innemu sąsiadowi, Pankracemu spod 17, który nie widział na jedno oko od czasu wypadku przy budowie drogi powiatowej nr 145. I raz na klatkę schodową wszedł menel i na ten rower nas*ał, uwierzycie? Co z tymi ludźmi?

Typ 2: Używanie sobie tylko znanych gwar, potocznych wyrażeń i pseudonimów.

Byłem ze swoim gołąbkiem u mono i czwarta połowa do mnie kuje, że kustosz nam bazę zalewa po kryjomu a koperek leży i nie wzywa 3 literowego. Pakuję swój sprzęt pomiarowy i jadę zielonym do domu przez lodowiec, po drodze zatrzymuje mnie mniejszy prezes i do mnie misia, że działka krzywo stoi na czole i doktorek będzie wściekły. Ja mu tłumaczę, że kustosz mi bazę zalewa, a on swoje o działce, że nie pojadę aż nie będzie przynajmniej 10 z soboty. Piekielne, prawda? Dodam, że 10 z soboty to najwyżej raz w roku się udaje a kustosz to stary baloniarz, który nawet u prezesa na macie nie był.

Typ 3: Napędzam piekielność i sam o tym wiem, ale z jakiegoś powodu nie robię z tym nic poza zamieszczeniem tej historii.

Pożyczyłem w zeszłym miesiącu koledze 500 zł. Nie oddał i powiedział, że nie odda. Potem znów pożyczyłem koledze 500 zł, też nie oddał. Wczoraj w nocy kolega przyszedł do mnie do domu (chciałem go nie wpuszczać, ale jakoś tak wpuściłem), przeszukał wszystkie meble i zabrał 1653,27 zł w gotówce, wszystkie kosztowności, kota, psa i rośliny doniczkowe. Nawet pomogłem mu wynosić, bo to wszystko ciężkie było, ale to już chyba ostatni raz. I uwierzycie, że gnój nie chce oddać? Nie wiem co mam robić.

Typ 4: Historia kupy się nie trzyma, albo zmyślam, albo nie potrafię pisać, może jedno i drugie (dodatkowe punkty w przypadku połączenia z typem 1 lub 2).

W mojej wiosce był ksiądz ale księdza nie było w kraju (od 3 lat jest na misji w Afryce), aż tu nagle w poprzednią niedzielę przyjechał do miasta mój dziadek. Wujek poszedł do księdza, ale go nie było. Padał śnieg, a że był poniedziałek to ksiądz siedział na ławce przed kościołem, akurat miała być procesja piątkowa, ale dziadek zmarł w 1985 i ksiądz wybiegł z autobusu, żeby na pasterkę zdążyć i nie miał czasu z szwagrem rozmawiać, a szwagier aż z Krakowa jechał!
Update: wszystkim złośliwym w komentarzach wyjaśniam:
- wujek ma na imię Krzysztof
- ksiądz wybiegł z pociągu bo miał się spotkać z babcią
- nie ten dziadek, tylko ten drugi dziadek
- w Afryce był wujek, ksiądz był w Monako w tym czasie

Internet

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (28)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…