zarchiwizowany
Skomentuj
(4)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Z cyklu o współlokatorach.
Moja współlokatorka zaczęła się uskarżać, że pralka jej nie działa. Konkretniej: kałuża się wylewa z niej podczas prania. Zdziwiłam się, bo nie zauważyłam takich problemów podczas moich prań. Uświadomiłam ją, że gdy miałam ten sam problem z tym samym modelem, wezwałam hydraulika i okazało się, że sęk tkwił w odpowiedniej ilości prania — nie należy wypełniać bębna po brzegi, bo woda nie ma miejsca do przepływu i w efekcie się wylewa. Pomaga też nienalewanie nadmiernej ilości płynu do prania.
Współlokatorka nie była przekonana do tego. Stwierdziła, że pralka jest zepsuta od momentu, gdy się wprowadziła; że pierwszy raz słyszy, jakoby pełen bęben mógłby być tak problematyczny i zakwestionowała kompetencje hydraulika, a także stwierdziła, że być może nie zauważam, że po moich praniach robią się kałuże i dlatego twierdzę, że wszystko działa.
Ok, po paru dniach nalegania w końcu wezwałam hydraulika. Oczywiście, na swój koszt, bo „moim zdaniem, naprawy są w gestii właściciela” (właścicielem jest moja mama). Pomyślałam sobie, że jeśli faktycznie coś jest zepsute, to przy okazji się naprawi. Jeśli nie jest, to współlokatorka może w końcu uzna autorytet hydraulika i poprawi swój styl prania. Hydraulik obejrzał, obadał, wyczyścił tackę i stwierdził to samo, co ja — że problem tkwi w sposobie prania.
Poprosiłam współlokatorkę o zwrot kosztów wynikłych z wezwania hydraulika. „To dobrze, że obadał pralkę, ale przecież wyczyścił tackę, a konserwacja urządzeń, moim zdaniem, leży w gestii właściciela.”
Moja współlokatorka zaczęła się uskarżać, że pralka jej nie działa. Konkretniej: kałuża się wylewa z niej podczas prania. Zdziwiłam się, bo nie zauważyłam takich problemów podczas moich prań. Uświadomiłam ją, że gdy miałam ten sam problem z tym samym modelem, wezwałam hydraulika i okazało się, że sęk tkwił w odpowiedniej ilości prania — nie należy wypełniać bębna po brzegi, bo woda nie ma miejsca do przepływu i w efekcie się wylewa. Pomaga też nienalewanie nadmiernej ilości płynu do prania.
Współlokatorka nie była przekonana do tego. Stwierdziła, że pralka jest zepsuta od momentu, gdy się wprowadziła; że pierwszy raz słyszy, jakoby pełen bęben mógłby być tak problematyczny i zakwestionowała kompetencje hydraulika, a także stwierdziła, że być może nie zauważam, że po moich praniach robią się kałuże i dlatego twierdzę, że wszystko działa.
Ok, po paru dniach nalegania w końcu wezwałam hydraulika. Oczywiście, na swój koszt, bo „moim zdaniem, naprawy są w gestii właściciela” (właścicielem jest moja mama). Pomyślałam sobie, że jeśli faktycznie coś jest zepsute, to przy okazji się naprawi. Jeśli nie jest, to współlokatorka może w końcu uzna autorytet hydraulika i poprawi swój styl prania. Hydraulik obejrzał, obadał, wyczyścił tackę i stwierdził to samo, co ja — że problem tkwi w sposobie prania.
Poprosiłam współlokatorkę o zwrot kosztów wynikłych z wezwania hydraulika. „To dobrze, że obadał pralkę, ale przecież wyczyścił tackę, a konserwacja urządzeń, moim zdaniem, leży w gestii właściciela.”
dom
Ocena:
-5
(27)
Komentarze