Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80543

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Długo szukałam pracy, którą będę mogła pogodzić z wychowaniem dzieciaków. Było to o tyle trudne, że młodszego syna trzeba rehabilitować.

Mieszkamy sami, nie mamy nikogo do pomocy. Skorzystałam z okazji i zapisałam młodszego do żłobka na 3 dni w tygodniu, żeby miał jakiś kontakt z rówieśnikami. I udało się, znalazłam pracę. Może nie szczyt marzeń, bo sprzedawca w obuwniczym, ale kierownictwo poszło na rękę i zmiany ustawiają mi w weekendy albo kiedy młodszy syn jest w żłobku. Zawsze to dla mnie jakaś odskocznia, dla dzieciaków też nowość, bo dużo więcej czasu spędzają z ojcem.
Ze szkoły i żłobka zabiera ich nasz znajomy, który za symboliczną opłatą siedzi z nimi aż mąż wróci do domu. Jakoś sobie radzimy. Czasem organizacyjnie nie możemy się zgrać, ale ostatecznie wszystko się jakoś układa. A teraz piekielność.

Wcześniej całe utrzymanie spadało na barki męża. Ludzie często mówili, że mu ciężko z taką odpowiedzialnością (jakby mi w domu nie było ciężko), że mogłabym sobie coś dorobić itp. Teraz pracuję. Dzieciaki są wtedy w szkole i żłobku, później 2 godz. z wujkiem, a później z tatą do wieczora.
I co teraz słyszę? Zaniedbuję dom, dzieci, męża. Obarczam go zbyt wieloma obowiązkami, a sama uciekłam do pracy (nie ma mnie 3 dni w tygodniu, albo nawet mniej), lepiej siedzieć w domu, bo to jak sobie radzimy to za dużo kombinacji...

Co by człowiek nie zrobił, to i tak źle.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (192)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…