Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80783

przez ~stereotypowystudent ·
| Do ulubionych
Po czym poznać studenta prawa? Sam ci o tym powie w ciągu 1 minuty znajomości ;)
Jednak jako, że dla mojej historii jest to bardzo ważne (właściwie bez tego faktu tej historii by nie było), oznajmiam, że jestem studentką tego jakże niegdyś zacnego kierunku.

Ogólnie studia studiami - są ludzie tacy, którzy się uczą, zdobywają praktykę i tacy, którzy spełniają ambicje rodziców. Są tacy, którzy notatek użyczą i tacy, którzy już od pierwszego dnia znajomości uważają Cię za konkurencję na rynku pracy i notatki nie dostaniesz, choćbyś na zajęciach nie był przez pogrzeb matki. Taka mała piekielność życia studenckiego.

Jednakże nie o studiach miała być ta historia, a o mojej koleżance z liceum, która wiedziała, jaki kierunek studiuję, gdyż planowałyśmy razem mieszkać na studiach. Jednak wyszło tak, że ona na studia dostała się na zaoczne do X, a ja do Y.

Gdy byłam na 2 roku w okolicy grudniowej właśnie, dostaję od niej wiadomość na fejsie. Brzmiała ona mniej więcej tak:
"Byliśmy na imprezie z Jasiem w akademikach. I on bez powodu dostał od jakiegoś chłopaka naćpanego po ryju. I nos ma przestawiony i policja przyjechała, zeznania spisała, ale mój Jasiu jest na pogotowiu i chcemy odszkodowanie od chłopaka, bo teraz Jasiu cierpi i nie pójdzie jutro do pracy".

Okej, rozumiem, że chciała się wygadać, albo coś. Ale nie - ona chce porady prawnej. To odpisałam jej, aby do mnie zadzwoniła i dokładniej opisała sytuację, bo bez tego nie dam rady nic poradzić. Koleżanka sytuację opisała, a ja pytam się co dostał na wypisie ze szpitala, bo nie wiedziałam, czy prokurator odgórnie się tym nie zajmie jako obrażeniem ciała powyżej 7 dni.

"No napisali, że nos złamany!" To poradziłam skierować pismo do prokuratora, spytać się czy oni się zajmą tym odgórnie, jako że złamany nos to kwalifikuje się jako obrażenie powyżej 7 dni. Koleżanka na to, że ona nie wie jak napisać, że ja mam jej to zrobić (bez żadnego proszę). Odpisałam jej, że ja mam swoje sprawy, a ona może to napisać byle jak, byle po polsku.

Sprawa ucichła na jakieś 3 tygodnie. Po 3 tygodniach przyszło pismo z prokuratury i koleżanka nie potrafiła go zrozumieć. Kazałam jej wysłać zdjęcia pisma, żebym wiedziała co w nim jest. Jak się okazało, była to prosta odmowa wszczęcia postępowania w sprawie Jasia z Kodeksu Karnego z urzędu, bo według załączonej dokumentacji nos nie był złamany. Po tej informacji kazałam dosłać jej pismo ze szpitala, bo tu mi mówi co innego, a tu co innego jest napisane. Na piśmie ze szpitala - brak słowa o złamaniu nosa. Jest uraz, jest zranienie i krwawienie. Piszę do koleżanki, że co innego mi mówiła, a dokumentacja mówi zupełnie inaczej. Co na to koleżanka? "Bo ja wiem, że Jasiu ma nos złamany! On jest cały opuchnięty i skrzywiony!"

Pouczyłam ich, że jeśli chcą się szarpać z prokuratorem, to mogą napisać odwołanie, ale radziłabym najpierw pójść do jakiegoś specjalisty, który jednoznacznie orzeknie, że nos został złamany. Oczywiście jak się spodziewacie, koleżanka zapamiętała tylko pierwszą część mojej wypowiedzi. A do specjalisty nie pójdą, bo nie mają pieniędzy.

Dobra, dostali kolejną decyzję odmowną. Również, tak jak w poprzedniej, zawarto pouczenie, że mogą sami pójść do sądku z tym chłopakiem. I tłumaczę im, że prokurator tego nie weźmie, tylko mogą z oskarżenia prywatnego ścigać chłopaka. "A jak mamy to zrobić?"
Mając już dość tej sprawy, bo ani sfera karna mnie nie interesuje, ani koleżanka nie zapytała chociażby czy mam czas na to, abym się tą sprawą zajęła, a najważniejsze, nie czułam się na tyle pewnie w prawie karnym (w końcu pierwsze miesiące zajęć), aby ich pouczać więcej niż sama wiem, skierowałam ich po darmową pomoc prawną, jako że są studentami i nie skończyli określonego wieku.
Koleżanka powiedziała, że pójdzie.

Spoiler: nie poszła. Za to znowu odezwała się do mnie. Chciała, abym stworzyła jej pozew i wniosek o adwokata z urzędu. Wkurzona odpisałam, że kazałam iść im do profesjonalisty, który już ukończył prawo, a nie do mnie, która przez swoją niewiedzę w innych dziedzinach prawa, może im wszystko skopać. Myślicie, że dotarło? Skąd.

Kilka dni później dostałam wiadomość z dwoma plikami pdf. Koleżanka w wiadomości łaskawie wybacza mi moją niekompetencję i brak chęci pomocy oraz nakazuje sprawdzić, czy dobrze napisała pozew i wniosek.
Z ciekawości otworzyłam pliki. I od błędów typu: "Pozywamy (a jako powód Jasiu) chłopaka z akademika, do sądu w X na kwotę 10000 zł odszkodowania za połamanie nosa Jasia", po we wniosku o adwokata "jesteśmy biednymi studentami kierunku ścisłego i nie stać nas na prawnika normalnego, więc pragniemy dostać adwokata z urzędu".

Noż kur.. Ostatni raz jej napisałam, że jej pisma są bardzo niepoprawne i mają iść po to do punktu darmowej porady prawnej, a potem zablokowałam na fejsie.

Dzisiaj dowiedziałam się, że ze mnie kupa, a nie prawnik, bo nie potrafiłam im prostego pisma stworzyć, przez co nie dostali 10k odszkodowania.

Nigdy więcej próby pomocy rozszerzeniowym znajomym.

pomoc student

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 130 (160)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…