Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80824

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W nawiązaniu do historii użytkowniczki Iksowate (#80769) o piekielnej siostrze i jej psie.

Osobiście nie widzę sensu w posiadaniu psa konkretnej rasy, jeśli nie ma być "psem pracującym", jestem fanką kundelków, którymi schroniska są przecież wypełnione po brzegi.

Oczywiście, jeśli ktoś chce mieć jakiegoś konkretnego psa, stać go na niego i będzie się nim prawidłowo zajmował- nie widzę nic w tym złego. Jednak chyba każdy spotkał się z przynajmniej jednym przypadkiem z poniższych.

1) Kupowanie psa, bo jest śliczny (albo po prostu modny).

Pies w typie husky siedzący całymi dniami w mieszkaniu i wyjący godzinami. Beagle z wielkimi brzuchami szorującymi po chodniku podczas kilkuminutowego spaceru. Amstaf, który osiągnął już wymiary dorosłego psa, ale robi co chce, "bo jest jeszcze młody". Bernardyny, owczarki w stylu Lassie i inne duże psy, które skończyły na łańcuchu, bo "jednak nie nadawały się do mieszkania".
Ogólnie psy kupione "bo kiedyś ktoś na osiedlu takiego miał", "bo znajomej szwagra koleżanki się suka oszczeniła", "bo dzieci takiego chciały". Psy niewybiegane, sfrustrowane, ogólnie fizycznie zaniedbane i niewyszkolone.

2) "Ta rasa jest łagodna", czyli klątwa labradorów

Z jednej strony piekielni właściciele, tacy jak siostra Iksowate, którzy nie układają psów, bo "ta rasa jest taka, siaka i owaka" i nie trzeba nic z nią robić. Powalająca logika. Na tej samej zasadzie dziecku lekarzy chirurgów na roczek powinno się kupić zestaw skalpeli zamiast klocków. Przecież "ma dobre geny" i instynktownie będzie wiedziało, jak się zachować.

Z drugiej piekielność dla właścicieli psów, które są uznawane za mądre i łagodne. Spróbujcie wytłumaczyć MaDce, że "piesio" może zrobić sieczkę z jej dzieciaka. Ona wie lepiej- przecież oglądała Komisarza Aleksa/śledzi na Instagramie profil ze słodkimi labradorami/widziała w telewizji, że to mądre.
Nieważne, że psiak ma oprócz słodkich oczu komplet zębów, pazury i często masę pozwalającą przewrócić człowieka.

Skoro już wspomniałam o masie...

3) Świnka morska na sznurku

Skrzyżowanie Cerbera, diabła tasmańskiego i szarańczy, zazwyczaj tak małe, że dachowiec mógłby to przynieść w zębach zamiast myszy. Właściciele to często mix dwóch wyżej opisanych piekielnych.
Ile znacie dobrze wychowanych yorków albo pinczerów? Sporo ludzi uważa, że jeśli siedzący pies nie dosięga głową do kolan dorosłego człowieka, nie trzeba nic z nim robić.
Ogólnie nie boję się psów, ale w ten weekend prawie obaliłam powiedzenie "wyżej d**y nie podskoczysz", kiedy rzucił się na mnie potwór w skali mikro. Właściciel odciągnął psa, jednak na oko silny facet musiał się postarać, żeby go opanować. Dowiedziałam się później, że ma go jakieś 2 lata.
Serio? Przez dwa lata nie można nauczyć psa, żeby nie rzucał się na ludzi? Wiem, gdyby mnie dopadł, to prędzej ja bym go przypadkiem zabiła kopniakiem w samoobronie, niż on mnie zagryzł, ale jednak dziabnąć mógł. Nie wiem ile razy w życiu pies mnie wystraszył, ale tylko raz zrobiło to bydlę wielkości kaukaza. Zawsze mi później szkoda tych psiaków, bo z jakiegoś powodu atakują, więc pewnie się boją.

Na koniec przydługiego wywodu, równie przydługi apel z przykładem.
Nie patrzcie na psa przez stereotypy. Skoro mój mieszaniec rasy uznawanej ogólnie za niebezpieczną z nie wiadomo czym (na dodatek z trudną przeszłością) dzięki odpowiedniemu podejściu jest kochaną kluchą, to równie dobrze zaniedbany labrador może wam odgryźć pół twarzy. Każdy pies jest inny, a piekielny jest zawsze właściciel, nie zwierzę. Warto o tym pamiętać, zbliżają się święta i znowu wiele zwierzaków stanie się nieudanymi prezentami.

psy właściciele_psów

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 82 (134)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…