Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80870

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W nawiązaniu do historii luss313 o porzucaniu zwierząt dodam swoją.

Rok temu w październiku w szary, deszczowy i zimny dzień jechałam z moich chłopakiem na wesele kolegi.
Ślub był 40km od naszego domu więc po drodze mojemu K zachciało się siku, przejechaliśymy docelową miejscowość, zatrzymaliśmy się w trzecim wjeździe do lasu - dlaczego akurat tam, to zastanawiamy się do dziś. K wysiadł, a ja siedziałam w samochodzie. On wsiadając usłyszał cichy pisk.

K: Słyszysz?
Ja: Co?
K: Coś jakby piszczało.
Ja: Może w radiu.
K cofnął się z samochodu i pod drzewem zobaczył malutkiego kociaka.
Zabraliśmy go do samochodu, osuszyliśmy chusteczkami.
Kociak miał 3 tygodnie, był najedzony i zadbany. Dopiero co zaczął patrzeć na oczy, nie potrafił jeszcze dobrze chodzić.

Dzisiaj ma ponad rok i wygląda na szczęśliwego.
Wtedy było zimno, na pewno nie przeżyłby nocy pod tym drzewem, najbliższe zabudowania były jakieś 150 metrów dalej, więc podjechaliśmy zapytać czy może to kotka z którychś z tych domów wyniosła kociaki. Okazało się, że nikt tam kotów nie ma.

Nie rozumiem, jakim trzeba być gnojem żeby robić takie rzeczy.

porzucone zwierzęta

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 83 (109)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…