zarchiwizowany
Skomentuj
(3)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Powracamy z wiadomości z frontu Ronalda.
Dla przypomnienia, pracuję w McDonald's na tzw. MOP-ie przy A4. Jesteśmy na odcinku Wrocław - Katowice, więc jesteśmy poniekąd przyzwyczajeni do dużego ruchu. Dzień bez co najmniej trzech autokarów (czy to pełnego dzieci, czy starszych turystów z Niemiec) to dzień stracony. I tak też było dzisiaj.
Wiadomo, na ostatnie dni przed świętami, wszyscy już wyjeżdżają do rodziny i znajomych, zasuwają po autostradzie aż miło, i zjeżdżają do nas. W rezultacie był dzisiaj stały napływ mniej lub bardziej wymagającej klienteli, w tym często rodziny.
Przyjmuję zamówienie typowego Seby, który wraz ze swoją Karyną i (chyba) mamą składają dość zamieszane życzenia (typu "To ja chcę frytki, shake truskawkowy duży, happy meal, kurczakburger, te frytki to jednak dwa razy, dwa kurczakburgery, jak to 'co ma być w happy mealu'?, a ten shake to pan zrobi jednak mały."). Obsłużyłem ich, ale nie zapadli mi za bardzo w pamięć, dopóki nie usłyszałem jak kłócą się z koleżanką która wydawała im zamówienia.
[S]eba: Pani, jeszcze dwa razy frytki miały być!
(w międzyczasie, ktoś z kierownictwa zagaduję o coś koleżankę, ktoś inny podaję jej następne zamówienie do wydania... typowy McD podczas ruchu)
[K]oleżanka: (sprawdza zamówienie wydrukowane u siebie) Mam tu tylko zapisane raz frytki. Zamówienie 43, tak?
[S]: Ta.
I zabiera ze sobą zamówienie, odchodząc. Wraca może za 10-15 minut.
[S]: I gdzie te frytki?
[K]: Ma Pan może ze sobą paragon?
(podstawa dla każdej niedociągłości. Rada na przyszłość: miejcie go ze sobą. Obsłudze Maka on jest kompletnie niepotrzebny i mają prawo odmówić wam reklamacji)
[S]: Mam go gdzieś tam! (wskazuje na przybliżone miejsce gdzie siedzi) Miały być jeszcze frytki!
[K]: Proszę mi pokazać paragon, wszystko wyjaśnimy.
Seba znowu wrócił do siebie i zniknął mi z oczu. Więcej nie podszedł. Albo stwierdził, że nic nie wyciągnie za darmo, albo (bardziej prawdopodobnie) uznał, że z nas banda złodziei i naciągaczy. A przecież wystarczyło tylko jedno potwierdzenie zakupu. Zapewne w nieco mniej napiętej atmosferze ktoś by mu wydał te frytki bez słowa, ale po co, skoro w McDonald's nie pracują ludzie z takimi samymi przywilejami jak on, prawda?
Dla przypomnienia, pracuję w McDonald's na tzw. MOP-ie przy A4. Jesteśmy na odcinku Wrocław - Katowice, więc jesteśmy poniekąd przyzwyczajeni do dużego ruchu. Dzień bez co najmniej trzech autokarów (czy to pełnego dzieci, czy starszych turystów z Niemiec) to dzień stracony. I tak też było dzisiaj.
Wiadomo, na ostatnie dni przed świętami, wszyscy już wyjeżdżają do rodziny i znajomych, zasuwają po autostradzie aż miło, i zjeżdżają do nas. W rezultacie był dzisiaj stały napływ mniej lub bardziej wymagającej klienteli, w tym często rodziny.
Przyjmuję zamówienie typowego Seby, który wraz ze swoją Karyną i (chyba) mamą składają dość zamieszane życzenia (typu "To ja chcę frytki, shake truskawkowy duży, happy meal, kurczakburger, te frytki to jednak dwa razy, dwa kurczakburgery, jak to 'co ma być w happy mealu'?, a ten shake to pan zrobi jednak mały."). Obsłużyłem ich, ale nie zapadli mi za bardzo w pamięć, dopóki nie usłyszałem jak kłócą się z koleżanką która wydawała im zamówienia.
[S]eba: Pani, jeszcze dwa razy frytki miały być!
(w międzyczasie, ktoś z kierownictwa zagaduję o coś koleżankę, ktoś inny podaję jej następne zamówienie do wydania... typowy McD podczas ruchu)
[K]oleżanka: (sprawdza zamówienie wydrukowane u siebie) Mam tu tylko zapisane raz frytki. Zamówienie 43, tak?
[S]: Ta.
I zabiera ze sobą zamówienie, odchodząc. Wraca może za 10-15 minut.
[S]: I gdzie te frytki?
[K]: Ma Pan może ze sobą paragon?
(podstawa dla każdej niedociągłości. Rada na przyszłość: miejcie go ze sobą. Obsłudze Maka on jest kompletnie niepotrzebny i mają prawo odmówić wam reklamacji)
[S]: Mam go gdzieś tam! (wskazuje na przybliżone miejsce gdzie siedzi) Miały być jeszcze frytki!
[K]: Proszę mi pokazać paragon, wszystko wyjaśnimy.
Seba znowu wrócił do siebie i zniknął mi z oczu. Więcej nie podszedł. Albo stwierdził, że nic nie wyciągnie za darmo, albo (bardziej prawdopodobnie) uznał, że z nas banda złodziei i naciągaczy. A przecież wystarczyło tylko jedno potwierdzenie zakupu. Zapewne w nieco mniej napiętej atmosferze ktoś by mu wydał te frytki bez słowa, ale po co, skoro w McDonald's nie pracują ludzie z takimi samymi przywilejami jak on, prawda?
gastronomia
Ocena:
-4
(26)
Komentarze